Pinheiro, brazylijski profesor prawa, mianowany na sprawozdawcę ds. przestrzegania praw człowieka w Birmie w 2000 r., od czterech lat miał zakaz wjazdu do kraju. Z zadowoleniem odebrał więc decyzję birmańskich władz, zezwalającą mu na ponowną wizytę w Rangunie. Świadczy to, jego zdaniem, o gotowości rządu birmańskiego do podjęcia konstruktywnego dialogu z i jej organem, Radą Praw Człowieka, przed którą Pinheiro bezpośrednio odpowiada. Wizyta rozpocznie się przypuszczalnie przed zaplanowanym na 17 listopada szczytem Stowarzyszenia Krajów Azji Południowo- Wschodniej (ASEAN) w Singapurze. Jest natomiast mało prawdopodobne, aby do tego czasu do Rangunu powrócił także specjalny wysłannik Imbrahim Gambari. Jednak amerykański ambasador przy ONZ Zalmay Khalilzad oznajmił w poniedziałek, że współpracują z sekretarzem generalnym ONZ, ASEANem, Chinami, Indiami oraz krajami europejskimi, aby jak najszybciej umożliwić Gambari'emu powrót do Birmy. We wrześniu odbyły się w ponad dwutygodniowe, masowe demonstracje przeciwko pogorszeniu się warunków życia po sierpniowych, drastycznych podwyżkach cen paliw. Demonstranci, którym przewodzili cieszący się dużym autorytetem buddyjscy mnisi, domagali się również powrotu demokracji w kraju, rządzonym od 45 lat przez junty. Jednak protesty zostały zbrojnie stłumione przez wojskowe władze Birmy. Według źródeł dysydenckich represje wobec opozycji spowodowały już blisko 200 ofiar śmiertelnych, tymczasem władze utrzymują, że było ich dwadzieścia razy mniej. Sam Pinheiro jest przekonany, że rządowe dane są zaniżone.