Zanim padnie komenda do ataku na demonstrujących w dzielnicy Tamwe, we wschodnim Rangunie, wyznaczony funkcjonariusz ma specjalne zadanie. Niczym saper podchodzi do drzewa, wspina się i przecina sznur z "htamein", czyli damskimi spódnicami rozwieszonymi nad ulicą. Magiczne moce - To jest odzież taktyczna! - mówi pielęgniarka z jednego ze szpitali we wschodniej części miasta, która używa imienia Kyine, oznaczającego wesołą osobę. - Ten kawałek materiału ma moce magiczne i wzbudza postrach w żołnierzach - dodaje ze śmiechem. Pielęgniarka tłumaczy, że htamein jest podobny do sarongu - tradycyjnie noszonego przez kobiety w Birmie. - Susząc pranie, trzeba się dobrze zastanowić, gdzie je powiesić, bo mężczyzna, przechodząc pod spódnicą, może stracić swoje "pone", czyli męskie siły witalne - mówi Kyine, dodając, że starszym sąsiadom zdarzało się narzekać na niedogodności. Nie tylko w Tamwe, ale również w innych ogniskach protestów ulicznych Rangunu, dawnej stolicy Birmy, w robotniczej Okkalapie i Sanchaung wyrastają zasieki z rozwieszonym wysoko nad ulicami damską odzieżą. Do ubrań podwieszane są czasami podpaski lub zdjęcia szefa armii gen. Mina Aung Hlainga, na którego rozkaz 1 lutego doszło do przewrotu wojskowego w Birmie. - Żołnierze naprawdę obawiają się htamein. Znacznie spowalnia atak wojska i policji, nawet lepiej niż barykady z kontenerów na śmieci lub drewna i żelastwa - mówi Saw Nyi, protestujący w okolicy Sanchaung. - Uratował wiele osób przed aresztowaniem - zapewnia. Palenie odzieży Według reportera "Frontier Myanmar", który relacjonował starcia z policją na ulicy Banyar Dala i wokół popularnego domu handlowego Yuzana Plaza, zasieki htamein uratowały protestujących, którzy znaleźli się w okrążeniu. Policji długo zajęło zdejmowanie i palenie odzieży, zanim wzięła się za demonstrujących.- Ten przesąd nas nie dotyczy, a w Dzień Kobiet stał się naszą flagą - dodaje 24-letni Nyi. 8 marca przez dzielnicę Sanchaung przeszła kolumna protestujących z wzorzystymi htamein, którymi wywijali opozycjoniści. Młodzi ludzie w mediach społecznościowych podchwycili trend - kobiety, ale przede wszystkim młodzi Birmańczycy fotografowali się z htamein na głowach. - Trochę to wariactwo i mam mieszane uczucia, bo tradycja jest silna - twierdzi U Win Naing, który brał udział w protestach w 1988 r. przeciw reżimowi wojskowemu. - Htamein nie jest czymś, co powinno wisieć przed domem. Chodzi tu o skromność birmańskich kobiet i pokazuje szacunek wobec mężczyzn - mówi we "Frontier Myanmar" Daw Aye Khaing z dzielnicy Okkalapa. Symbol oporu Przesąd ma korzenie w legendzie o królu Duttabaungu z regonu Pegu, w południowej Birmie. Król po zdobyciu sąsiedniego królestwa, zmusił tamtejszą królową do ślubu. Ta zamieniła jego ręcznik do twarzy swoim htamein i Duttabaungu utraciwszy swoje "pono", męską siłę, wkrótce zginął w bitwie. - Ludzie są przesądni, ale już raczej nie nasze, młode pokolenie. Wszystko zmienia też brutalność policji i wojska. W obliczu przemocy starsze pokolenie o tym zapomina - twierdzi Nyi. Według eksperta ONZ Thomasa Andrewsa od początku lutego z rąk służb bezpieczeństwa zginęło przynajmniej 70 protestujących. Wśród nich znalazła się 19-letnia Ma Kyal Sin z Mandalaj, która stała się symbolem oporu. Reżim wojskowy nie chce przyznać, że żołnierze boją się damskiego odzienia. Siedmiu protestujących aresztowanych za rozwieszanie htamein w dzielnicy Sanchaung oskarżono o zniewagę kultury, mnichów i nauk Buddy, w głęboko religijnym kraju. - Budda nie zajmował się przecież htamein - dziwi się Saw Nyi. - To tak jakby wieszanie odzieży przeczyło buddyzmowi bardziej niż morderstwa armii - dodaje Kyine.