Zastrzegamy sobie prawo do zemsty na krajach, które biorą udział w niesprawiedliwej wojnie przeciwko Irakowi - czyli Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Australii, Polsce, Japonii i Włochom - mówi głos na taśmie wyemitowanej przez Al-Dżazirę. Ostatnie nagranie z głosem, który ponoć należał do saudyjskiego terrorysty, Al-Jazeera wyemitowała 10 września. Dwa dni później analitycy CIA przyznali, że wszystko wskazuje na to, że był to prawdopodobnie jego głos. Potwierdzenie autentyczności nagrania nie jest w praktyce rzeczą łatwą - przyznaje w rozmowie z RMF Patric Macron, szef francuskiej firmy specjalizującej się w analizie podobnych dokumentów dźwiękowych. - Wszystko jest kwestią sprzętu i przygotowania - mówi. - Nie ma wątpliwości, że służby wywiadowcze dysponują dawnymi, oryginalnymi nagraniami bin Ladena. Podczas sprawdzania wiarygodności nagrania analizuje się siłę, barwę i wahania głosu, np. najczęściej używanych słów. Na podstawie zgromadzonej bazy danych autentyczność głosu bin Ladena można potwierdzić bardzo szybko, w kilka godzin - przyznaje Matron. - Jednakże dużo większy problem stanowi ustalenie, czy nie chodzi przypadkiem o montaż dźwięku - zaznacza. To może trwać wiele dni. Biały Dom o taśmie z groźbami bin Ladena Biały Dom oświadczył dzisiaj, że nagranie z apelem zarejestrowanym podobno przez przywódcę Al-Kaidy Osamę bin Ladena przypomina, że globalna wojna z terroryzmem trwa i o tym, "dlaczego walczymy z mordercami". - Kompetentne władze przeanalizują taśmę - powiedział rzecznik Białego Domu Scott McClellan, który wraz z prezydentem George'em W. Bushem przybył do Bangkoku na szczyt państw Azji i Pacyfiku.