Gazeta potwierdziła w poniedziałek, że szef państwa zostawił wiadomość w poczcie głosowej redaktora naczelnego Kaia Diekmanna, w której groził gazecie działania prawnymi i wyrażał oburzenie planowaną publikacją. Według gazety Wulff w kilka dni później zatelefonował z przeprosinami, bez wchodzenia w szczegóły, za "ton i treść" wiadomości głosowej. Od połowy grudnia niemieckie media wywierały presję, by Wulff, konserwatywny sprzymierzeniec kanclerz Angeli Merkel, ustąpił z zajmowanego stanowiska w związku z wprowadzeniem w błąd parlamentu w kwestii domu w Dolnej Saksonii, na zakup którego otrzymał pożyczkę w wysokości 500 tys. euro od żony bogatego biznesmena. Wulff 22 grudnia wyraził ubolewanie z powodu zadrażnień w związku z zarzutami zatajenia prywatnego kredytu oraz utrzymywania przyjacielskich stosunków z zamożnymi przedsiębiorcami Zapewnił, że wszystkie zarzuty traktuje poważnie, lecz podkreślił, iż udzielił już w tych sprawach wszelkich informacji, ujawniając także wakacyjne pobyty u przyjaciół. Zapewnił, że "prywatne przyjaźnie" nie miały i nie mają wpływu na sprawowanie przez niego urzędu prezydenta. Poprosił obywateli o okazanie mu zaufania. W sprawie prywatnego kredytu zaciągniętego przez prezydenta prokuratura w Hanowerze nie zamierzała wszczynać śledztwa, ponieważ nie natrafiła na żaden ślad przestępstwa. W 2008 roku Wulff, który był wtedy premierem landu Dolna Saksonia, pożyczył od żony przedsiębiorcy Egona Geerkensa 500 tys. euro na zakup domu. Gdy w lutym 2010 roku frakcja Zielonych w parlamencie Dolnej Saksonii zapytała, czy wiążą go jakieś interesy z Geerkensem, Wulff nie wspomniał o korzystnym kredycie. Po ujawnieniu informacji o kredycie przez dziennik "Bild" niemiecka opozycja zarzuciła Wulffowi, że wprowadził parlamentarzystów w błąd, zatajając sprawę pożyczki. Opozycyjni socjaldemokraci zażądali od Wulffa wyjaśnień dotyczących jego powiązań z zamożnymi biznesmenami. Zdaniem sekretarz generalnej SPD Andrei Nahles to, że Wulff jako premier Dolnej Saksonii niemal każdego roku dawał się zapraszać na wakacje do zaprzyjaźnionych biznesmenów, świadczy o "zdumiewającym pojmowaniu urzędu"; z opublikowanych ostatnio informacji na temat urlopów Wulffa wynika, że w latach 2003-2010 sześć razy spędzał wakacje w posiadłościach przyjaciół. Wulff otrzymał wsparcie ze strony kanclerz Merkel i głównych partii niemieckich, ale wiadomość, że osobiście usiłował zapobiec publikacji w "Bildzie", może - zdaniem Reutera - doprowadzić do nasilenia presji na niego, zwłaszcza że kiedy przepraszał za swoje postępowanie, mówił o wolności prasy. Zachowanie prezydenta skrytykował w poniedziałek rzecznik Stowarzyszenia Niemieckich Dziennikarzy (DJV). Niemiecki prezydent pełni przede wszystkim rolę ceremonialną, ale kłopoty Wulffa mogą negatywnie odbić się na pani Merkel, która popierała jego kandydaturę. Jak pisze Reuters, biuro Wulffa odmówiło komentarza, mówiąc, że prezydent generalnie nie udziela wypowiedzi na temat swoich prywatnych rozmów i że ceni wolność prasy.