Meteorolodzy ostrzegają, że na Florydzie oraz w Karolinie Północnej i Karolinie Południowej możliwe są kolejne powodzie. W obawie przed przerwaniem wałów ochronnych ewakuowano mieszkańców okolic Sarasoty - podała CNN. NBC News podała w sobotę, powołując się na kontradmirała Brendana McPhersona, że straż przybrzeżna USA uratowała 325 osób i ponad 100 zwierząt domowych na Florydzie. Setki innych akcji ratunkowych prowadziły zespoły z Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA) oraz lokalne i stanowe agencje. Żywioł spowodował ogromne zniszczenia, bez prądu 1,2 mln gospodarstw domowych i firm. Energii elektrycznej pozbawionych jest także 400 tys. mieszkańców Wirginii oraz Karoliny Południowej i Karoliny Północnej. "Latamy nad terenami, które są nie do poznania, i prowadzimy akcję. Nie ma tam żadnych znaków ulicznych. Nie ma już wielu budynków, które były punktami odniesienia" - ocenił McPherson. "Fala sztormowa miała dwa metry wysokości" Przedstawicielka biura szeryfa w hrabstwie Charlotte, Claudette Smith, wskazała, że tamtejsi mieszkańcy bez domów, elektryczności i dostaw wody stoją w obliczu tragedii. Szkody zaczęły szacować władze Karoliny Południowej. Burmistrz miasteczka Pawleys Island, Brian Henry, na wyspie o tej samej nazwie, mówił CNN o ogromnej fali sztormowej, która spowodowała zniszczenia. CZYTAJ WIĘCEJ: Huragan Ian uderzył w wybrzeże USA. W ostatniej chwili przybrał niszczycielską siłę "Większość z nas nie wierzyła, że zobaczymy falę sztormową wysokości dwóch metrów i więcej. To zaczyna ustępować, ale mamy ogromną ilość wody na drogach i na całej wyspie" - dodał burmistrz. Według policji mieszkańcy Pawleys Island nie mogą wrócić do domu, dopóki w sobotę nie zostanie w pełni przeprowadzona ocena stanu bezpieczeństwa.