W samym tylko wybuchu w piętrowym autobusie śmierć poniosło 13 osób. Ratownicy nadal pracują przy szukaniu ciał ofiar ataku na wagony metra w tunelu na Russels Square. - Tam wciąż znajdują się ciała ofiar, i nie wiemy ile ich jest - mówił podczas konferencji prasowej szef Scotland Yardu Ian Blair. Według policji rannych zostało około 700 osób. 350 z lżejszymi obrażeniami udzielono pomocy na miejscu, setka spędziła noc w szpitalu; 22 osoby są w stanie krytycznym lub bardzo ciężkim. Poszkodowani Polacy Wśród poszkodowanych w zamachach są Polacy. 3 naszych rodaków znajduje się w szpitalu - informuje polska ambasada w stolicy Wielkiej Brytanii. Ze wstępnych informacji - jakie uzyskała nasza ambasada - wynika, że stan rannych nie jest krytyczny. Na razie jednak nie wiadomo, czy są to Polacy, którzy niedawno przyjechali do Londynu, czy też mieszkają tam na stałe i mają polskie obywatelstwo. Ponadto - jak dodają przedstawiciele polskiej placówki dyplomatycznej - z 12 lub 13 osobami nie udało się nawiązać kontaktu; nie wróciły one na noc do domów, a rodziny nie mogą nawiązać z nimi kontaktu. Istnieje prawdopodobieństwo, że w chwili ataków mogły się znajdować w rejonie wybuchów. W tej chwili trwają ich poszukiwania. W polskim Konsulacie Generalnym w Londynie został uruchomiony specjalny numer telefonu, pod którym każdy możne uzyskać informację, czy wśród poszkodowanych w zamachach nie ma obywateli Polski. Ten numer to: 0044 870 774 28 06. Inne przydatne numery to: Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie: 022 523 94 47. Infolinia w języku angielskim brytyjskiego MSZ: 0044 870 156 63 44. Polskie MSZ odradza Polakom wyjazd do Londynu. Jednak, jak sprawdzili reporterzy RMF, w kierunku Londynu bez przeszkód wylatują samoloty i wyjeżdżają autobusy. Jak widać, wielu Polaków nie zdecydowało się na zmianę planów. Ministerstwo Spraw Zagranicznych apeluje także do Polaków, przebywających w Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w Londynie, by pilnie skontaktowali się ze swoimi bliskimi w Polsce. Być może dzięki temu wiele osób uniknie długich godzin niepewności o los najbliższych. Zamachowców było kilku Szef londyńskiej policji podkreślił, że zamachy w Londynie noszą wszelkie znamiona Al-Kaidy. Zaznaczył jednak, że długie i skomplikowane śledztwo dopiero się zaczyna. Jego zdaniem czwartkowa eksplozja, która rozdarła piętrowy autobus nie była zamachem samobójczym. Zdaniem policji, odpowiedzialni za zamachy mogą ukrywać się w Wielkiej Brytanii lub zagranicą, możliwe jest też, iż już nie żyją. Londyńscy stróże prawa twierdzą, że ataków dokonała na pewno więcej niż jedna osoba. Wskazuje na to odstęp czasowy między detonacjami - oświadczył szef londyńskiej policji. - Trzy bomby, które eksplodowały w londyńskim metrze zostały najprawdopodobniej podłożone na podłodze wagonów - mówił Ian Blair. Każdy z ładunków zawierał około 4,5 kg materiałów wybuchowych. Według brytyjskiego specjalisty do spraw materiałów wybuchowych, były to proste bomby domowej roboty z nieskomplikowanymi zapalnikami czasowymi. Gdyby zastosowano substancje wojskowe, jak Semtex, ofiar śmiertelnych mogłoby być znacznie więcej - dodaje konsultant prestiżowego Jane's Information Group. - Każdy drań, dysponujący gotówką, mógłby zdobyć te materiały, gdyby wiedział, gdzie ich szukać - komentuje inny specjalista. Plastiki - jak określa się te materiały - są łatwo dostępne na czarnym rynku w Czechach oraz w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Handluje też nimi rosyjska mafia. - Z czeskich magazynów zginęły wielkie ilości plastików, nieoznakowanych substancjami chemicznymi, umożliwiającymi wywęszenie tych materiałów wybuchowych przez psy - mówi inny z ekspertów. Obiecał, że policja zrobi wszystko co w jej mocy, by wytropić i aresztować osoby odpowiedzialne za zamachy. Możliwe kolejne ataki Szef brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych Charles Clark ostrzegł przed możliwością kolejnych zamachów. Przez chwilę wydawały się one bardzo realne - ze względów bezpieczeństwa wczoraj ewakuowano trzy główne węzły komunikacyjne. Na szczęście alarmy okazały się fałszywe. Pełni obaw pasażerowie informowali służby bezpieczeństwa o pozostawionych bez opieki walizkach i paczkach. Clark zapewnił jednocześnie, że trwają intensywne poszukiwania odpowiedzialnych za ataki. Jak zaznaczył, władze brytyjskie poważnie podchodzą do zamieszczonego w sieci internetowej oświadczenia grupy, która przyznała się do zamachów. Zamachowcy, którzy dokonali ataków - zdaniem brytyjskich ekspertów - mogli pochodzić z terrorystycznych siatek z Algierii i Północnej Afryki, które mają swe komórki w Londynie. Stamtąd pochodzili terroryści Al-Kaidy, którzy przeprowadzili zamachy w Madrycie. Hiszpańskie służby bezpieczeństwa twierdzą, że kilkukrotnie ostrzegały Scotland Yard, że Londyn może być kolejny na liście zamachowców. Prowadzący dochodzenie w sprawie zamachów w Madrycie odkryli powiązanie agentów Al-Kaidy w hiszpańskiej stolicy z radykałami z północnego Londynu. Zobacz raport specjalny "Terroryzowany Londyn"