Nurkowie odnaleźli odzież i szkatułkę z biżuterią, gdy przeszukiwali prywatną kajutę kapitana, którego prokuratura obarcza odpowiedzialnością za spowodowanie katastrofy. Rzeczy należą do Cemortan, która jadła kolację w towarzystwie kapitana w dniu, w którym doszło do wypadku. Jak donoszą włoskie media, Cemortan zeznała prokuratorowi w Grosseto, że była "zakochana" w Schettino, który jest żonaty i ma nastoletnią córkę. Jak twierdziła, wiedziała o rodzinie kapitana, jednak uczucie było silniejsze. Przesłuchanie Mołdawianki trwało w środę około sześciu godzin. "Kocham go i nie powinno się niszczyć jego reputacji" - miała powiedzieć śledczym - "Wszyscy go krytykują". Cemortan potwierdziła też, że w dniu wypadku zjadła z kapitanem kolację. Potem miał ją zaprosić na mostek, by zobaczyła, jak statek "salutuje" wyspie Giglio. "Byłam na mostku" - powiedziała Mołdawianka. Prokurator Francesco Verusio oświadczył, że zeznania Cemortan są kluczowe dla ustalenia tego, co działo się na mostku przed i po katastrofie. "Mamy kilku świadków i każdy z nich podaje nam swoją wersję wydarzeń. Porównujemy je i zobaczymy, co wyjdzie" - powiedział Verusio. Dodał, że istotne w ustalaniu okoliczności zdarzenia będą także dane elektroniczne z czarnej skrzynki statku. Jak na razie Cemortan nie przedstawiono żadnych zarzutów. Mołdawianka pracowała dla Costa Cruises m.in. jako tancerka. Podczas rejsu Costa Concordii była jednak gościem. Jak ujawniły media, nie miała własnej kajuty. W katastrofie wycieczkowca Costa Concordia, który 13 stycznia uderzył o skałę u wybrzeży włoskiej wyspy Giglio, zginęło co najmniej 17 osób. Kilkanaście wciąż jest na liście zaginionych. Odpowiedzialnością za katastrofę obarczono kapitana, który wykonał niebezpieczny manewr za bardzo zbliżając się do wyspy. Osadzony w areszcie domowym Schettino, przyznaje, że obrał ten kurs, co - jak się okazało - było od lat praktykowane w tym malowniczym rejonie toskańskiej wyspy. Kapitan odrzuca jednocześnie oskarżenia, iż uciekł z pokładu.