W wywiadzie w programie telewizji ABC News "This Week" w niedzielę zapytano wiceprezydenta, czy USA będą się starały "militarnie zapobiec" takiej akcji Izraela, uzasadnianej "egzystencjalnym zagrożeniem" tego kraju przez Iran. "Nie możemy dyktować innemu suwerennemu krajowi, co może lub czego nie może zrobić, jeżeli uzna, że jego przetrwanie jest zagrożone przez inne państwo" - odpowiedział Biden. "Izrael może sam określić - jest suwerennym krajem - co jest w jego interesie i co postanowi zrobić w sprawie Iranu" - dodał. Prowadzący rozmowę dziennikarz przypomniał, że USA mogą np. odmówić samolotom izraelskim prawa przelotu nad kontrolowanym przez siebie Irakiem. Biden nie podjął jednak tego wątku. "Nie będę spekulował na ten temat, tylko powtórzę, że Izrael może zrobić to, co, jak będzie uważał, leży w jego interesie" - oświadczył. Tymczasem przewodniczący Kolegium Połączonych sztabów, admirał Mike Mullen, poproszony o skomentowanie wypowiedzi wiceprezydenta, zdawał się od niej dystansować. "Od pewnego czasu niepokoję się perspektywą jakiegokolwiek uderzenia na Iran. Martwię się, że byłoby to bardzo destabilizujące, nie tylko samo przez się, ale w kategoriach niezamierzonych skutków takiego ataku" - powiedział w wywiadzie dla telewizji CBS News. Prezydent Barack Obama wielokrotnie mówił, że nie można się zgodzić, by Iran uzbroił się w broń atomową. W wywiadzie dla agencji AP w czwartek powiedział, że wywołałoby to wyścig zbrojeń na całym Bliskim Wschodzie, który byłyby "receptą na katastrofę". Prezydent podkreśla jednocześnie, że zmierza do dyplomatycznego rozwiązania konfliktu z Iranem. W 1980 r. izraelskie lotnictwo zniszczyło reaktor atomowy Osirak w Iraku, eliminując na wiele lat zagrożenie nuklearne z tego kraju. Irańskie instalacje nuklearne są jednak znacznie bardziej rozbudowane, rozrzucone po całym kraju i dobrze ukryte. Eksperci wojskowi ostrzegają, że ich nawet częściowe zniszczenie wymagałoby o wiele większego nakładu sił i w praktyce oznaczałoby wojnę o nieobliczalnych konsekwencjach.