Johny Kirby podczas codziennej konferencji prasowej w Białym Domu, niemal w całości poświęconej sprawie trzech zestrzelonych obiektów latających nad USA i Kanadą, stwierdził, że administracja USA jest skupiona na odkryciu celu i pochodzenia obiektów, ale jak dotąd nie mogła definitywnie ocenić, czym były te obiekty. Jak podkreślił, wszystkie wydawały się być poruszane przez wiatr, nie mieć zdolności sterowania i nie wysyłały żadnych sygnałów, choć nie można wykluczyć, że miały zdolności zwiadowcze. Rzecznik dodał też, że wykrycie trzech tajemniczych obiektów w ciągu trzech dni mogło być po części efektem większego wyczulenia radarów. Podkreślił, że obiekty te różniły się od chińskiego balonu szpiegowskiego, który został zidentyfikowany od razu po zauważeniu, nie tylko mniejszym rozmiarem, ale też niższą wysokością lotu, co stwarzało zagrożenie dla ruchu lotniczego. Niezidentyfikowane obiekty nad USA i Kanadą. Trwają poszukiwania szczątków Kirby stwierdził też, że przypadki te różniły się również od większości badanych przez m.in. Pentagon "niewyjaśnionych zjawisk powietrznych" (UAP), bo tym razem piloci myśliwców mieli dużo czasu na obserwację i śledzenie obiektów. Jednocześnie podkreślił, że prezydent Joe Biden był pierwszym, który polecił Pentagonowi i służbom bardziej dogłębne badanie tych zjawisk. Przedstawiciel Białego Domu przyznał jednocześnie, że choć trwają poszukiwania szczątków obiektów, jest to trudne ze względu na ciężko dostępne tereny - zamrożone wody Oceanu Arktycznego, górzysty Jukon i dno jeziora Huron. Chiński balon nad USA Rzecznik jednocześnie poinformował, że trwają poszukiwania szczątków zestrzelonego 4 lutego chińskiego balonu. Jak dotąd odnaleziono m.in. materiał, z którego skonstruowany był balon, jak i część szczątków jego ładunku. W ostatnich dniach akcję utrudniały jednak trudne warunki pogodowe u wybrzeża Karoliny Południowej.