Wyjaśnijmy, że Joe Biden nominował 50-letnią Neerę Tanden na stanowisko szefowej Biura Zarządzania i Budżetu (OMB) przy prezydencie USA. Jej kandydaturę musi jeszcze zatwierdzić Senat. I pojawiły się problemy. Co ciekawe, to pierwsza nominacja nowego prezydenta, która wywołała taki opór. W 100-osobowym Senacie 50 mandatów mają republikanie a 50 demokraci wraz ze sprzyjającymi im dwoma senatorami niezależnymi. Decydujący głos należy do wiceprezydent Kamali Harris. Jednak demokrata Joe Manchin oświadczył już, że na Tanden na pewno nie zagłosuje, podobnie zadecydowało dwoje umiarkowanych republikanów, na których w takich sytuacjach będzie liczył Biały Dom: Mitt Romney i Susan Collins. Oczy Waszyngtonu zwrócone są więc teraz na umiarkowaną republikankę z Alaski Lisę Murkowski oraz niezależnego senatora z Vermont Berniego Sandersa. To ich głosy zadecydują o losie Tanden. Zakulisowe negocjacje Murkowski, jak podaje korespondent CNN, negocjuje z Białym Domem m.in. kwestię odwiertów na publicznych terenach na Alasce, natomiast Sanders to ideologiczny przeciwnik Tanden, który był przez nią ostro zwalczany podczas prawyborów w 2016 roku. Oboje, zarówno Sanders jak i Murkowski, milczą na temat tego, jak zagłosują w sprawie tej nominacji. Zakulisowe gry i negocjacje toczą się więc na całego. Biały Dom podkreśla, że Tanden to niezwykle kompetentna, doskonale wykształcona kandydatka. Pracowała m.in. w administracji Baracka Obamy czy w biurze Hillary Clinton, gdy ta była senatorką. Prywatnie jest zresztą przyjaciółką Clintonów. Tanden była jednym z wiodących graczy kształtujących i negocjujących Obamacare - reformę opieki zdrowotnej w czasach administracji Obamy. W czym więc problem? Złośliwe tweety Republikanie zarzucają Tanden "złośliwe tweety". Demokratka w przeszłości ostro atakowała obecnych senatorów w swoich wpisach w tym serwisie społecznościowym. Republikanie zarzucają Bidenowi, że jego administracja miała "leczyć rany" i sklejać zwaśniony naród, a ta kandydatura w żadnej mierze tych założeń nie spełnia. Demokraci w odpowiedzi wytykają republikanom hipokryzję: tweety Donalda Trumpa wam nie przeszkadzały, ale dużo łagodniejsze wpisy Tanden już tak - wywodzą. Jeszcze większy problem z nominacją Tanden ma amerykańska lewica. "Wszystko, co najbardziej toksyczne u korporacyjnych demokratów" Jako szefowa think-tanku Center for American Progress zamknęła stronę ThinkProgress po tym, jak jej pracownicy utworzyli związek zawodowy. Tanden przyznała się także do popchnięcia reportera, który pytał Hillary Clinton o wojnę w Iraku. Wielokrotnie opowiadała się za cięciami świadczeń społecznych. BuzzFeed z kolei podawał, że w jej think-tanku panowała kultura molestowania seksualnego i odwetu wobec osób zgłaszających tego typu przypadki. Rzecznik tej instytucji przyznał, że Tanden "omyłkowo" ujawniła całemu zespołowi imię osoby, która dokonała takiego zgłoszenia. "Neera Tanden uosabia wszystko, co najbardziej toksyczne u korporacyjnych demokratów" - oceniła Brianna Joy Gray, była rzeczniczka sztabu Berniego Sandersa. Już w 2016 roku Tanden stanowczo sprzeciwiała się podniesieniu federalnej płacy minimalnej do 15 dolarów za godzinę, co było postulatem kontrkandydata Hillary Clinton w prawyborach - Berniego Sandersa. A dziś właśnie o te 15 dolarów toczy się polityczna rozgrywka. Biden poddał 15 dolarów bez walki? Niezmiennie orędownikiem podniesienia federalnej płacy minimalnej do tego poziomu jest nowy szef senackiej komisji budżetowej Bernie Sanders. I to właśnie z Neerą Tanden z ramienia Białego Domu miałby współpracować w realizacji postulatu, który w 2020 roku stał się również obietnicą wyborczą Joe Bidena. Tyle że sprawa 15 dolarów rozmywa się coraz bardziej. Najpierw zaczęto mówić o stopniowym, kilkuletnim dochodzeniu do tego poziomu, na co z oporami zgodzili się demokratyczni "progresywiści". Teraz kwestia płacy minimalnej może nawet w ogóle wypaść z negocjowanej ustawy ratunkowej w związku z epidemią koronawirusa. Lewicowi publicyści tacy jak Krystal Ball czy David Sirota zwracają uwagę, że Joe Biden inwestuje znacznie więcej politycznego kapitału w zatwierdzenie Neery Tanden niż w zrealizowanie swojej obietnicy wyborczej. Co więcej, najbardziej "obrotowy" demokrata Joe Manchin wprost przyznał, że nie ma żadnego lobbingu ze strony Białego Domu na rzecz podniesienia płacy minimalnej. Biden murem za nominatką W dyskusji na temat kandydatury Neery Tanden pojawia się jeszcze jeden wątek - mianowicie komentarze medialne, wedle których sprzeciw wobec Tanden ma podłoże seksistowskie i rasistowskie. Takie opinie pojawiły się m.in. w "Washington Post" i w MSNBC. Chodzi o wspomniane podwójne standardy w ocenie jej komentarzy na Twitterze, a także o fakt, że senator Manchin zgłaszał zastrzeżenia akurat do dwóch niebiałych kandydatek. Murem za swoją kandydatką stoi natomiast Joe Biden, który podkreśla, że Tanden jest "bystra jak diabli".