Oddziałom kurdyjskim wspieranym przez naloty USA udało się ostatecznie odbić zaporę z rąk islamistów. "Uszkodzenie tamy w Mosulu mogłoby narazić życie wielu cywilów, zagrozić personelowi i placówkom amerykańskiej dyplomacji w Bagdadzie i przeszkodzić irackiemu rządowi w zapewnieniu kluczowych usług dla obywateli" - oświadczyła kancelaria prezydenta Stanów Zjednoczonych."Operacje (...) podjęto we współpracy i na prośbę irackiego rządu" - dodała Szalony plan islamistów Dżihadyści z Państwa Islamskiego przejęli kontrolę nad tamą w Mosulu na początku miesiąca. Rozważali jej zniszczenie w celu zalania Bagdadu. Fala, która dotarłaby z północy do stolicy Iraku, miałaby kilka metrów wysokości. Zbiornik wodny pod Mosulem zaopatruje w wodę znaczną część Iraku, a elektrownia wodna na zaporze ma strategiczne znaczenie dla kraju. Amerykańskie Centralne Dowództwo podało, że w niedzielę przeprowadziło 14 nalotów, w czasie których zniszczono 10 należących do sił islamistów samochodów pancernych, siedem pojazdów wielozadaniowych, dwa transportery opancerzone oraz jeden punkt kontrolny. "Wszystkie samoloty bezpiecznie opuściły strefę ataku" - podkreśliło dowództwo w swym komunikacie. W sobotę amerykanie przeprowadzili dziewięć nalotów. Naloty na cele wojskowe Państwa Islamskiego Amerykanie rozpoczęli 8 sierpnia. Pozwoliły one oddziałom kurdyjskim na kontratak z kierunku Irbilu, stolicy autonomicznego okręgu kurdyjskiego na północy Iraku, w którego rejonie schroniło się 200 000 irackich uchodźców uciekających przed dżihadystami. W większości są to jazydzi, niemuzułmańska grupa etniczna, wyznająca eklektyczną religię, mordowani i traktowani ze szczególnym okrucieństwem przez bojowników Państwa Islamskiego.