Gibbs potępił krwawe starcia, do których w środę doszło w Kairze między zwolennikami i przeciwnikami Mubaraka. "Jeśli do tej przemocy w jakimś stopniu podżega rząd, to powinien natychmiast z tym skończyć" - powiedział, odmawiając spekulowania, czy faktycznie za starciami w Kairze stał egipski rząd. Agencja Associated Press odnotowuje, że przeciwnicy Mubaraka twierdzą, iż wśród napastników na kairskim placu Tahrir byli policjanci w cywilnych ubraniach. Gibbs powiedział, że Waszyngton nie podjął na razie decyzji w kwestii ewentualnego obcięcia pomocy dla Egiptu, wynoszącej ok. 1,5 miliarda USD rocznie. Zaznaczył, że kwestia tej pomocy jest obecnie rozpatrywana. Jak odnotowuje AP, Gibbs powtórzył za prezydentem Barackiem Obamą, że transformacja w Egipcie musi się rozpocząć teraz. Nie wyjaśnił jednak, co dokładnie ma to oznaczać i czy Mubarak powinien już teraz podać się do dymisji. "Teraz znaczy teraz" - powiedział jedynie, pytany podczas briefingu w Białym Domu. Mubarak zapowiedział we wtorek, że nie będzie się ubiegał o kolejną kadencję, ale że pozostanie prezydentem do czasu wyborów. Nie usatysfakcjonowało to jego przeciwników, którzy domagają się, by ustąpił niezwłocznie. Gibbs powiedział, że USA oczekują, iż bez względu na to, jaki rząd dojdzie w Egipcie do władzy, będzie respektował układy, zawarte przez poprzednie egipskie rządy. AP odnotowuje, że było to wyraźnym nawiązaniem do traktatu pokojowego z Izraelem. Rzecznik Białego Domu poinformował również, że przedstawiciele administracji USA, w tym minister obrony Robert Gates, są w kontakcie z armią egipską. Wyraził opinię, że ten kontakt przyczynił się do zachowania przez wojsko egipskie powściągliwości.