Białoruski polityk okradziony. W sprawę mogą być zamieszane służby Łukaszenki
Samochód ministra obrony białoruskiego rządu na uchodźstwie Walera Sachaszczyka został okradziony podczas wizyty w Pradze. Z auta miały zniknąć dokumenty. Polityk twierdzi, że za kradzieżą mogą stać białoruskie służby specjalne KGB. Sprawę wyjaśniają policjanci z wydziału kryminalnego. Służby sprawdzają czy Sachaszczyk był wcześniej śledzony.

Według portalu gazety "Denik N" sprawę badają policja i czeskie służby wywiadowcze.
Walery Sachaszczyk w Pradze spotkał się m.in. z przewodniczącym senackiej komisji spraw zagranicznych i bezpieczeństwa Pavlem Fischerem.
Na kanale Telegram napisał, że zawarł w Czechach kilka umów dotyczących współpracy w zakresie bezpieczeństwa.
Czechy. Białoruski minister okradziony w Pradze. W tle KGB Łukaszenki
Jednak podczas piątkowych spotkań w Senacie jego samochód został okradziony. Zabrano z niego dwie torby z rzeczami osobistymi i dokumentami. Polityk napisał wówczas w oświadczeniu, że sprawcą mogły być tajne służby Alaksandra Łukaszenki, KGB.
Według portalu wydarzenia badają policjanci z wydziału kryminalnego.
- Badamy sprawę i szukamy sprawcy. Jest to przypadek włamania do pojazdu, z którego skradziono zwykłe przedmioty. Sprawa jest rozpatrywana standardowo, jak każde inne włamanie do samochodu - przekazał dziennikarzom rzecznik praskiej policji Jan Daniek.
Asystentka białoruskiego polityka, Lizawieta Kochman powiedziała, że policja pobrała odciski palców z samochodu i zabezpieczyła wszystkie dowody.
Co ukradziono białoruskiemu politykowi?
Według Białorusinów incydentem interesują się również czeskie służby wywiadowcze, ale żaden ze współpracowników Sachaszczyka nie chciał tego komentować.
"Ponieważ otrzymaliśmy wiele zapytań o charakter dokumentów, wyjaśniamy, że skradziono torby z rzeczami osobistymi i dokumentami związanymi z działalnością budowlaną Walera Sachaszczyka" - stwierdzili w oświadczeniu.
Jak dowiedział się "Deník N", czeskie służby wywiadowcze rzeczywiście badają sprawę i oświadczenia białoruskiego polityka.
Analizują np. nagrania z kamer przemysłowych, które mogłyby pokazać, czy Sachaszczyk był wcześniej śledzony.
Dziennikarze powołali się na swoje źródło w instytucjach wywiadowczych.
"Oczywiście nie możemy wykluczyć tego, co mówią, że mógł to zrobić ktoś związany z KGB. Ale w tej chwili nie ma na to dowodów". Taką ocenę potwierdziła także inna osoba znająca opisaną sprawę.