"Po pierwsze, nowe podejście Rosji do suwerenności państw sąsiednich i próby zrewidowania przez nią rezultatów rozpadu ZSRR stwarzają nowe zagrożenia dla wszystkich państw poradzieckich. Są one szczególnie poważne dla krajów bardzo uzależnionych od Moskwy. Ich przestrzeń suwerenności znacznie się zawęża" - podkreślił. Jego zdaniem dotąd władze białoruskie pozwalały sobie na znaczną samodzielność - Łukaszenka zbudował w kraju ład gospodarczy znacznie różniący się od rosyjskiego, w ograniczonym stopniu wpuszczał rosyjski kapitał, nie pozwalał na mieszanie się Moskwy w wewnętrzne procesy na Białorusi, a polityka zagraniczna Mińska była niezupełnie zgodna z życzeniami Moskwy, czego przykładem może być nieuznanie przez Mińsk Osetii Południowej i Abchazji. "Wszystko wskazuje na to, że gra w suwerenność już się dla Białorusi zakończyła - uważa politolog. - Świadczy o tym to, jak szybko przymusiła Moskwa Łukaszenkę do rozmieszczenia tu dodatkowych samolotów rosyjskich.(...) Teraz na fali euforii po łatwym przyłączeniu Krymu Rosja będzie brutalnie dławić wszelkie próby sprzeciwu". Karbalewicz podkreślił, że krymski kryzys dowiódł również, iż białoruskie społeczeństwo jest w większości zarażone propagandą z rosyjskiej telewizji i interpretuje wydarzenia wokół Ukrainy w moskiewskim duchu. "Tą większością bardzo łatwo manipulować, co Moskwa może wykorzystać" - ostrzega politolog. Według niego w związku z aneksją Krymu zwiększyły też aktywność siły prorosyjskie w Białorusi opowiadające się za zjednoczeniem z Rosją, co rodzi zagrożenie powstania prorosyjskiej "piątej kolumny", zwłaszcza jeśli Rosja się o to postara. "A teraz władze w Mińsku starają się ze wszystkich sił zachować neutralność w rosyjsko-ukraińskim konflikcie. Nie tylko dlatego, że nie opłaca im się psuć gospodarczych stosunków z Ukrainą, że nie chcą, by Mińsk był ewidentnym satelitą Moskwy albo że działania Rosji na Krymie stwarzają zagrożenie dla wszystkich sąsiadów. Rzecz także w tym, że ten konflikt burzy oficjalną konstrukcję ideologiczną" - zaznaczył politolog. Jak wskazał, w konflikcie między Zachodem i Rosją jest na Białorusi jasne, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Tymczasem teraz Ukraina, która zawsze była przedstawiana jako bratni naród, stała się w rosyjskiej propagandzie państwem "faszystów" i "banderowców". Stwarza to pewną trudność dla białoruskich mediów państwowych. "Dlatego białoruskie władze starają się na wszelkie sposoby przeobrazić konflikt Rosji z Ukrainą w konflikt Rosji z Zachodem.() MSZ Białorusi, komentując wyniki +referendum+ na Krymie, zrzuca winę (za konflikt ukraińsko-rosyjski) na jakieś 'siły zewnętrzne'.() To oczywista aluzja do Zachodu. W sztuczny sposób tworzy się więc mapę świata, gdzie Białoruś zajmuje zrozumiałe miejsce" - wyjaśnił Karbalewicz. Ocenił, że Białorusini pod wpływem rosyjskich i państwowych białoruskich mediów zaczęli się bać "chaosu, jaki powstał (na Ukrainie) na skutek Majdanu" i dlatego "wzrósł w Białorusi popyt na mocną władzę i twardą rękę". "Nie zdziwię się, jeśli w wyniku tych wydarzeń poparcie dla Łukaszenki wzrośnie" - przyznał. Według niego nawet sama idea opozycyjności zaczyna teraz być traktowana w społeczeństwie na równi z rebelią. "Już daje się zauważyć nowy trend do oczyszczania pola politycznego z przeciwników. Bardzo znamienne było wsadzenie do więzienia uczestników pikiety przedwyborczej (opozycyjnej) Zjednoczonej Partii Obywatelskiej. Wcześniej tego nie było(). To oczyszczanie jest legitymizowane nie tylko przez świeży popyt na mocną władzę wśród ludności, ale i stan 'zimnej wojny' z Zachodem" - twierdzi Karbalewicz. "Teraz już dla białoruskich władz przestanie się liczyć, co Zachód powie o więźniach politycznych, wyborach itp. Temat praw człowieka zniknie z porządku dnia w stosunkach między Mińskiem i UE. Jest to ponury scenariusz, ale wydaje się najbardziej prawdopodobny" - konkluduje politolog.