O materiale poinformował na Twitterze niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan, który wcześniej m.in. relacjonował sytuację na polsko-białoruskiej granicy. Gdy prezenterka białoruskich wiadomości mówiła o rzekomych masowych "pielgrzymkach" Polaków do białoruskich sklepów, obok wyświetlono wideo mające ilustrować kilometrowe kolejki na granicy z tym związane. - Strach przed głodną zimą pcha Polaków na zakupy do Białorusi. Ogromne kolejki oczekujących na wjazd do naszego kraju obserwujemy od piątku. Świadkowie piszą, że mieszkańcy sąsiedniego państwa są gotowi spędzić kilka dni w drodze, by kupić białoruskie produkty - mówi kobieta, cytowana przez Giczana. Alaksandr Łukaszenka: Oni byli tacy szczęśliwi, weseli Tego typu teza nie po raz pierwszy pojawia się w białoruskiej propagandzie. W maju propagandystka pokazywała, jak sankcje nałożone na Rosję i Białoruś w wyniku agresji na Ukrainę uderzyły w europejską gospodarkę. Przykłady były absurdalne: według autorki materiału śniadanie Brytyjczyka podrożało w ciągu roku o 40 funtów, a sól jest towarem deficytowym. W podobnym tonie wypowiadał się o Ukraińcach białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka: - Oni byli tacy szczęśliwi, weseli. Żyli w zamożnym świecie, wszystko u nich było. I gdzie są dzisiaj? Stoją wzdłuż granicy i proszą o wpuszczenie na Białoruś. Żeby im kupić kaszę gryczaną. Tam kaszy, soli nie ma, o sól nas proszą - wywodził.