- Wiemy dziś, że tych, którzy chcą przemian, jest wielu, bardzo wielu. Ale władze tego nie uznają i chcą się ukryć za liczbami, które podaje Centralna Komisja Wyborcza - powiedziała Karatkiewicz. Pytana, czy zamierza zaskarżyć wyniki w Sądzie Najwyższym, odparła: "Tak, są do tego podstawy". Zgodnie z wynikami podanymi przez CKW urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka zdobył 83,49 proc. głosów, przedstawicielka umiarkowanej opozycji, działaczka kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz 4,42 proc., szef Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz 3,32 proc., a lider Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz 1,67 proc. Przeciwko wszystkim zagłosowało 6,4 proc. Białorusinów. Według Karatkiewicz te liczby nie zgadzają się z danymi obserwatorów kampanii "Prawo wyboru". Oznajmiła, że zagłosowało na nią 20-30 proc. mieszkańców. "Do zaskarżenia tych wyników wykorzystamy fakty, które zgromadzili obserwatorzy wszystkich politycznych partii i ruchów, a także obrońcy praw człowieka. Nieważne, co nam odpowie sąd, ważne pokazać społeczeństwu, że walczymy o głosy" - oświadczyła. Przyznała, że na Łukaszenkę zagłosowało więcej osób niż na nią, ale według niej podane przez władze liczby są "bajkowe". "Będziemy działać na rzecz kontynuacji reform" - oznajmiła również. Pytana, z kim z sił opozycyjnych zamierza współpracować, odparła, że jest otwarta na wspólne działania. "Niech się przyłączają, ale uczestniczyć w pustych rozmowach nie będziemy" - powiedziała. Liderzy najważniejszych partii opozycyjnych Białorusi nie poparli Karatkiewicz w wyborach i wielu apelowało o bojkot głosowania, argumentując, że udział w nim legitymizuje reżim Łukaszenki. Pytana o kierunek współpracy międzynarodowej Białorusi, odparła: "Niestety mapy nie możemy zmienić. Białoruś zawsze będzie się znajdować między Europa i Rosją. Władze zawsze ignorowały opinie ludzi, ale teraz mamy postawy, by twierdzić, że 20-30 proc., które mnie poparło, jest za wyborem europejskim. Władze muszą to uwzględnić". Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska