Co roku opozycyjna Partia Konserwatywno-Chrześcijańska Białoruski Front Narodowy (PKCh-BNF) organizuje na przełomie października i listopada marsz z centrum miasta do Kuropat, leżących przy obwodnicy na obrzeżach Mińska. Niedzielny pochód, który miał zezwolenie władz, odbył się bez zakłóceń. Uczestnicy nieśli krzyże i historyczne biało-czerwono-białe flagi, nieuznawane przez obecne władze. Przyszła głównie młodzież, w tym z niezarejestrowanej oficjalnie organizacji Młody Front i ruchu Młoda Białoruś. Pojawili się przywódcy opozycji - potencjalni kandydaci w wyborach prezydenckich: lider ruchu "Europejska Białoruś" Andrej Sannikau i wiceprzewodniczący partii Białoruski Front Narodowy Ryhor Kastusiau. "Zawsze obchodzę ten dzień i jeśli jestem w Mińsku, uczestniczę w tym pochodzie. To, że idziemy do Kuropat, jest symboliczne. Jest to ta historia, którą przed nami ukrywano, którą komuniści próbowali przemilczeć" - powiedział Sannikau. Przypomniał, że pod koniec lat 80. "zaczęło się odrodzenie Białorusi", gdy wtedy właśnie "ludzie dowiedzieli się prawdy o Kuropatach". "Dla mnie to dzień żałoby, dzień oddania czci tym, którzy swego czasu bronili Białorusi, bronili niepodległości - ale też w jakimś stopniu święto. Znajdujemy się pod biało-czerwono-białymi flagami, pod flagami europejskimi" - powiedział PAP Kastusiou. Szef mińskiej organizacji PKCh-BNF Wiktar Iwaszkiewicz przypomniał, że pierwsze obchody święta Dziadów zorganizowały w 1988 roku nieformalne stowarzyszenia Tałaka i Tutejszyja. Ich działacze ustawili pierwsze krzyże w Kuropatach. "Od tego czasu jestem na wszystkich manifestacjach. To pamięć przodków, święto narodowej pamięci i narodowych korzeni" - mówił Iwaszkiewicz. Pochód dotarł po godzinie 14 (godz. 13 czasu polskiego) do Kuropat, gdzie odbył się mityng, trwający około godziny. Odczytano na nim list przebywającego na emigracji przywódcy PKCh-BNF Zianona Paźniaka. Wezwał on swych zwolenników, by zbojkotowali grudniowe wybory prezydenckie, które określił jako "ciemne głosowanie". Oskarżył też obecne władze, że "bronią tych, którzy dokonali ludobójstwa" w Kuropatach. Uczestnicy mityngu rozwinęli transparenty - jeden z nich głosił: "Białoruska solidarność - sprzeciw dla rosyjskiej okupacji", inny wzywał do uczczenia ofiar Kuropat. Jeden z liderów KPCh-BNF Jury Bieleńki odczytał nazwiska dziewięciu ofiar śmiertelnych niedawnego wypadku w fabryce Pinskdrew w Pińsku. Ich pamięć uczczono minutą ciszy. Niedzielna manifestacja odbyła się bez interwencji milicji. Według ocen uczestników obserwowało ją jednak więcej niż zwykle funkcjonariuszy KGB, ubranych po cywilnemu. Według białoruskich historyków, w latach 1939-41 w Kuropatach zamordowano od 30 tys. do 250 tys. osób, w tym wielu Polaków. Historyk Ihar Kuźniecau powiedział, że według jego ocen jest to nie więcej niż 150 tys., z czego około 20 proc. mogą stanowić Polacy. Przypomniał jednocześnie, że jedynie przeprowadzono ekshumacje jedynie pięciu procent mogił. W 1989 roku parlament radzieckiej jeszcze Białorusi uznał uroczysko za memoriał ofiar stalinowskich represji. Z Mińska Anna Wróbel