- Jest to jeden z elementów całego kompleksu posunięć na rzecz podniesienia gotowości wojsk lotniczych i obrony powietrznej do reagowania na incydenty podobne do tego, który miał miejsce 4 lipca, kiedy to doszło do nielegalnego przeniknięcia samolotu pilotowanego przez obywateli Szwecji w przestrzeń powietrzną Białorusi - poinformował przedstawiciel resortu obrony państwową agencję BiełTA. Według tego źródła jednostki rakietowe zachodniego zgrupowania wojsk lotniczych i obrony powietrznej udały się na rosyjskie poligony w celu przeprowadzenia ćwiczeń z zakresu strzelania bojowego. Pracownik ministerstwa dodał, że w lipcu sprawdzono informację o locie awionetki pilotowanej przez Szwedów i "ustalono wszystkie szczegóły tego zdarzenia oraz określono konkretne okoliczności nielegalnego naruszenia granicy państwowej Białorusi przez grupę osób". Początkowo resort twierdził, że w zamieszczonym w internecie filmie, potwierdzającym zrzucenie misiów, występuje "ordynarne użycie elementów falsyfikacji wizualnej, co świadczy o jawnie prowokacyjnym charakterze podawanych informacji". 4 lipca szwedzki samolot zrzucił nad południowymi obrzeżami Mińska i nad Iwieńcem (50 km na zachód od Mińska) kilkaset pluszowych misiów, do których były przyczepione karteczki z apelami o wolność słowa na Białorusi. Awionetka wleciała na terytorium Białorusi nielegalnie, w związku z czym prezydent Alaksandr Łukaszenka zdymisjonował szefa służb granicznych i dowódcę sił powietrznych. W związku z tą sprawą zatrzymano na Białorusi dwie osoby: pracownika agencji nieruchomości, który pomógł wynająć mieszkanie szwedzkim uczestnikom akcji, oraz 20-letniego studenta dziennikarstwa, który jako pierwszy opublikował w internecie zdjęcia zrzuconych misiów. Obu przedstawiono zarzut współudziału w nielegalnym przekroczeniu granicy Białorusi. Białoruskie KGB przesłało także oficjalne wezwania do stawienia się trojgu Szwedom: dwojgu, którzy lecieli awionetką, oraz szefowi szwedzkiej agencji reklamowej Studio Total, która zorganizowała lot. Szwedzi oznajmili we wtorek w oświadczeniu - napisanym w formie prześmiewczego listu do Łukaszenki - że nie przyjadą, ale zapraszają białoruskiego prezydenta do siebie. Piszą, że opowiedzą mu, jak "oszukali jego drogi system obrony przeciwlotniczej", o ile zwolni więźniów politycznych w swoim kraju. Rzecznik KGB Alaksandr Antanowicz oświadczył, że nie jest zdziwiony odmową Szwedów. "Ekipa śledcza spodziewała się takiej odpowiedzi, gdyż rozumieją oni (Szwedzi), że popełnili przestępstwo" - powiedział. Jak dodał, zgodnie z ustawodawstwem Białorusi organizatorom "pluszowego desantu" grozi do 2 lat pozbawienia wolności, ale niektórym z nich groziłoby do 10 lat za nielegalne przerzucanie ludzi przez granicę. "Każdy powinien zdawać sobie sprawę, że ponosi odpowiedzialność za popełnione czyny. (...) Wciągnąć w prowokację obywateli suwerennego państwa jest łatwo, ale na to, by im pomóc, już nie starcza odwagi" - powiedział Antanowicz. 3 sierpnia białoruskie MSZ powiadomiło, że nie przedłużyło akredytacji szwedzkiemu ambasadorowi w Mińsku Stefanowi Erikssonowi. Łukaszenka twierdzi, że decyzja ta nie miała związku z lotem awionetki 4 lipca, tylko z tym, że Eriksson "niszczył wszystko, co pozytywne, w stosunkach Białorusi i Szwecji". W odpowiedzi na decyzję Mińska Szwecja poprosiła o opuszczenie kraju dwóch białoruskich dyplomatów. Białoruś odwołała następnie wszystkich pracowników swojej ambasady w Szwecji i wystąpiła do Sztokholmu o odwołanie do końca sierpnia pracowników szwedzkiej ambasady w Mińsku. Komitet Polityczny i Bezpieczeństwa Rady UE zdecydował w miniony piątek, że białoruscy ambasadorowie w całej UE otrzymają jasny przekaz z wyrazami solidarności dla Szwecji. Zapowiedziano też przegląd unijnych sankcji wobec Białorusi w nadchodzących miesiącach.