"Sytuacja jest krytyczna. Białoruskie służby specjalne robią wszystko, żebym została wdową, a nasz syn - sierotą" - napisała Chalip w liście adresowanym do Swietłany Miedwiediewej i Ludmiły Putin. List opublikowała opozycyjna rosyjska "Nowaja Gazieta". "Proszę, byście przekonały małżonków, by zrobili wszystko, co możliwe, aby zapobiec fizycznej likwidacji mojego męża i wymóc na prezydencie (Alaksandrze) Łukaszence uwolnienie jego, a także innych więźniów politycznych" - napisała. Iryna Chalip wysłała analogiczne listy także do małżonek prezydentów Francji, USA i Polski, a także brytyjskiego premiera - napisała gazeta, której Chalip jest korespondentką na Białorusi. 21 września opozycyjne portale białoruskie informowały, że Sannikau, skazany za protesty powyborcze, został przeniesiony z kolonii karnej w Nowopołocku do innej, w Bobrujsku. Sannikau nie trafił jednak do Bobrujska, a przez kilka następnych dni Chalip nie mogła uzyskać informacji, gdzie znajduje się jej mąż. Tydzień temu adwokat Sannikaua dowiedział się, że były kandydat jest w areszcie w Mohylewie; we wtorek się z nim spotkał. 19 grudnia zeszłego roku tysiące ludzi protestowały w Mińsku przeciw oficjalnym wynikom wyborów, dającym niemal 80 proc. głosów Łukaszence. Doszło do ataku grupy ludzi na drzwi do gmachu rządu; według opozycji była to prowokacja. Milicja rozbiła demonstrację, do aresztów trafiło ponad 600 osób. W serii procesów sądy skazały ponad 40 osób, w tym ponad połowę - na kary od dwóch do czterech lat kolonii karnej. Niemal wszyscy skazani zostali ułaskawieni w sierpniu i wrześniu. W kolonii karnej wciąż pozostaje właśnie Sannikau, skazany na pięć lat, i inny kandydat opozycji Mikoła Statkiewicz, który otrzymał wyrok sześciu lat. W sobotę na wolność wyszedł przedsiębiorca, były kandydat w wyborach Dźmitry Wus, którego w maju sąd skazał na 5,5 roku kolonii karnej w związku z powyborczymi protestami opozycji.