- Dzisiaj będzie ogłoszenie publicznej części wyroku - powiedział adwokat Alaksandr Biryłau po wyjściu z sądu wkrótce po rozpoczęciu rozprawy. Poczobut powiedział obrońcom, że jeden z konwojentów użył siły wobec niego podczas przewożenia do sądu i zamierza złożyć na to skargę. - Od razu zauważyłem, że Poczobut ma bardzo mocne zaczerwienienia na twarzy i szyi. Zanim wszedł sędzia, powiedział nam, że użyto wobec niego siły, zaciśnięto mu ręce i uderzył o ścianę - relacjonował obrońca Uładzimir Kisialewicz. Biryłau dodał, że Poczobut upadł na twarz. Obrażenia, których doznał, nie wpłynęły na jego zdolność do bronienia się w sądzie - ocenił adwokat. Poczobut wygłosił oświadczenie, choć obrońcy różnili się w opinii, czy było to ostatnie słowo. - Powiedział dosłownie to, że ponieważ teraz użyto wobec niego siły, odmawia mówienia czegokolwiek przed sądem w swojej obronie - powiedział Kisialewicz. Biryłau wyjaśnił, że Poczobut mówił "dosłownie minutę" i "jego stanowisko było takie, jak na początku - że nie jest winny". Żona Poczobuta, Aksana, jeszcze przed wyjściem adwokatów z sądu powiedziała PAP, że spodziewa się ogłoszenia wyroku we wtorek. - Wyrok na pewno będzie skazujący, ale jestem już na to przygotowana. Chciałabym, żeby to wszystko już się skończyło, bo jestem już zmęczona - mówiła. Wyraziła przekonanie, że kara nie będzie się wiele różnić od tej, której zażądał prokurator - trzech lat kolonii karnej o zwykłym rygorze. - Może będzie to dwa lata i kilka miesięcy - dodała. Pod salą sądu zgromadziło się kilkadziesiąt osób: działacze nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków, dziennikarze, bliscy Poczobuta. Część z nich czekała na tyłach budynku sądu. Kiedy podjechał tam mikrobus, być może przywożący Poczobuta, wybuchły krzyki: "Swabodu!" (biał. "Wolności!") i "Andrzej!". Auto podjechało pod wejście do gmachu, otworzono drzwi, wejście do budynku otoczyli milicjanci. Nie widać było osoby wprowadzanej do środka. Aksana Poczobut powiedziała, że nie udało się jej zobaczyć męża. Około dziesięciu minut później z budynku wyszli adwokaci i powiadomili o godzinie ogłoszenia wyroku. Prawnicy przyznali, że nie wiedzą, w jaki sposób organizowane będzie publiczne ogłoszenie wyroku. Sąd ma wtedy ogłosić tylko wymiar kary, bez wyjaśnień, na jakiej podstawie podjął decyzję. Nie wiadomo, kogo sąd dopuści na ogłoszenie wyroku: rodzinę, dziennikarzy czy wszystkich chętnych. Wtorkowa rozprawa jest szóstą z kolei w procesie Poczobuta, trwającym od 14 czerwca. Dziennikarz i jeden z liderów ZPB jest oskarżony z dwóch artykułów: o znieważenie i zniesławienie głowy państwa, prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Sprawa dotyczy ośmiu artykułów Poczobuta w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na jego prywatnym blogu. W obronie korespondenta "GW" wypowiadali się przedstawiciele Unii Europejskiej, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), polskie władze i politycy opozycji. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia.