Białoruskie lokalne komisje wyborcze podliczyły wszystkie karty do głosowania zapełnione podczas wczorajszych wyborów prezydenckich. Potwierdziły się wcześniejsze częściowe wyniki. Nowym prezydentem Białorusi został dotychczasowy przywódca Aleksander Łukaszenka, który zdobył 75,6 proc. głosów. Na opozycyjnego kandydata Uładzimira Hanczaryka zagłosowało 15,39 proc. wyborców. Trzeci pretendent Siarhiej Hajdukiewicz dostał 2,4 proc. głosów. Frekwencja w wyborach wyniosła 82,55 proc. Tak wysokiego zwycięstwa Łukaszenki nikt się jednak nie spodziewał, tym bardziej, że przedwyborcze sondaże mówiły o 40 procentowym poparciu społeczeństwa dla obecnego prezydenta. Sam Łukaszenka ogłosił swoje zwycięstwo, zanim jeszcze podano wyniki oficjalne. Opozycja nie ma praktycznie żadnych wątpliwości, że wybory zostały sfałszowane. - Możemy już gratulować prezydentowi wyboru na drugą kadencję. Zagłosowała na niego ponad połowa wszystkich zarejestrowanych na Białorusi wyborców - oświadczyła w państwowej telewizji szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jarmoszyn. Dodała, że o pomyłce mowy być nie może, ponieważ spływające do stolicy z regionów informacje zostały już kilkakrotnie sprawdzone. Niezależni obserwatorzy zebrali kilkaset dowodów na łamanie prawa wyborczego. Podmienianie urn i kart do głosowania to tylko niektóre z nich. Wedle jej słów, już za tydzień Łukaszenka będzie mógł otrzymać oficjalne zaświadczenie o wyborze na fotel głowy państwa. Jarmoszyn potwierdziła, że w czasie głosowania dochodziło do naruszeń prawa. Wypadki te nie miały jednak, jej zdaniem, masowego charakteru. - Najważniejsze jest, że podczas spokojnej i prostej kampanii wyborczej Białorusini jasno wyrazili swoje zdanie - twierdziła. Opozycyjny kandydat Uładzimir Hanczaryk oświadczył wczoraj, że wybory zostały sfałszowane i w najbliższym czasie powinna odbyć się druga tura głosowania. Według jego informacji, na Łukaszenkę zagłosowało mniej niż połowa wyborców, którzy zjawili się przy urnach. Wezwał też zwolenników opozycji, aby dzisiaj stanęli "wspólnym murem" w obronie swoich praw. Przedstawiciele obywatelskiej inicjatywy "Niezależny obserwator" poinformowali dzisiaj, że nie mogą przedstawić wyników kontroli wczorajszych wyborów prezydenckich na Białorusi. W toku tzw. równoległego liczenia głosów planowano skontrolować 500 punktów wyborczych w całym kraju, wybranych tak, by oddawały pełny przekrój społeczny Białorusi. Już podczas głosowania okazało się, że obserwatorów dopuszczono do nieco ponad 400 lokali. Materiały zaś centrala w Mińsku otrzymała zaledwie z siedmiu. To wynik działania przewodniczących komisji wyborczych, którzy - wbrew ordynacji - nie dopuścili obserwatorów do lokali wyborczych. W związku z tym nie otrzymali oni kopii komisyjnych protokołów, a właśnie na ich podstawie chciano określić wyniki wyborów. Jak powiedział przewodniczący "Niezależnego obserwatora" Miaczysłau Hryb, jego ludzie mogli "wyłącznie patrzeć i liczyć frekwencję". Ale i tutaj natrafili na przeszkody - w żadnym z lokali nie pozwolono uczestniczyć we wszystkich etapach podliczania głosów i przekazywania protokołów do komisji wyższego szczebla. Niektóre komisje odmówiły nawet podania frekwencji. - Nasze wyniki różnią się od tych podanych przez Centralną Komisję Wyborczą. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć o ile, i w którą stronę - oświadczył Hryb. W wydanym w poniedziałek oświadczeniu "Niezależny obserwator" zastrzega, że nawet za te niejasne wyniki kontroli nie jest w stanie ręczyć. Nie może też stwierdzić, czy rezultaty podawane przez CKW są prawdziwe. Sympatycy opozycji oczekiwali wczoraj na ogłoszenie wyników na wiecu w centrum Mińska. Na Placu Październikowym zebrało się 3-5 tys. ludzi. Przybyli też liczni funkcjonariusze OMON-u (odpowiednik niegdysiejszego ZOMO). Uczestnicy skandowali: "Wolność, wolność". Policja jednak nie interweniowała. Telefony nie działały w biurach koalicji "Niezależny obserwator" oraz mińskiej siedzibie organizacji praw człowieka "Wiasna" w Mińsku i Homlu. Strony internetowe i pocztę elektroniczną koalicji "Niezależny obserwator" wyłączono jeszcze w ciągu dnia.