ORT przypuszcza, ze mógł być uprowadzony przez tajne służby prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Operator Dmitrij Zawadzki powinien był oczekiwać w piątek na lotnisku mińskim przedstawiciela ORT, Pawła Szeremieta, który przylatywał z Moskwy. Zawadzki się nie pojawił, chociaż jego samochód stoi na lotniskowym parkingu, a jego samego widziano w poczekalni dworca lotniczego. - Sytuacja jest napięta, znikają bowiem znani białoruscy politycy opozycyjni, a o ich uprowadzanie oskarża się białoruskie KGB - oświadczył Szeremiet. Przedstawiciel ORT wymienił nazwiska kilku zaginionych, m.in. byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Zacharenki i byłego wicepremiera Wiktora Hanczara. Pierwszy zaginął w maju ub.r., a drugi we wrześniu, po tym gdy przeszli do opozycji. Szeremiet był poprzednio przedstawicielem ORT w Mińsku, bardzo krytycznym wobec reżimu Łukaszenki; w 1997 r. on i Zawadzki zostali zatrzymani w Mińsku, postawiono ich przed sądem i wydano wyroki w zawieszeniu za nielegalne przekroczenie granicy z Litwą i ponowne przekroczenie granicy - z powrotem. Z Moskwy dyrektor generalny ORT, Konstantin Ernst, nawiązał kontakt z władzami białoruskimi, po czym oświadczył, że "żadne oficjalne czynniki, które mogłyby zatrzymać Zawadzkiego, nie potwierdzają jego zniknięcia".