Poinformował o tym obrońca praw człowieka Walancin Stefanowicz, cytowany na stronie internetowej centrum obrony praw człowieka "Wiasna". Rozprawa odbywa się przy drzwiach zamkniętych. Adwokat Poczobuta, Alaksandr Biriłou, po wyjściu z budynku sądu odmówił wszelkich komentarz. Na pytanie Radia Swaboda, jak przebiega proces, odparł: "Trudno powiedzieć, żeby proces przebiegał normalnie". Według Swabody Poczobut trzyma sie dobrze, chociaż potrzebuje leków. Nie przyznaje się do winy. Na salę rozpraw nie wezwano świadków obrony, wśród których jest opozycyjny kandydat w wyborach prezydenckich z 2006 roku Alaksandr Milinkiewicz. Po południu przed sądem zebrało się ok. 150 osób: znajomi Poczobuta, rodacy i działacze nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB), obrońcy praw człowieka i przedstawiciele niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ). Przyszła też żona Aksana z 16-miesięcznym synem Jarosławem i ojciec, Stanisław. Rodziny, podobnie jak konsula RP, nie wpuszczono do sądu. Zebrani przed budynkiem modlili się, trzymali w rękach numer gazety Związku Polaków na Białorusi "Głos znad Niemna" w wielkim zdjęciem Poczobuta na pierwszej stronie i tytułem: "Poczobut z więzienia: Nie złamią mnie!". Wykrzykiwali też hasła: "Wolność Poczobutowi!", "Hańba władzom!", "Demokracji!". Zgromadzenia pilnują milicjanci w mundurach, a także grupa mężczyzn po cywilnemu - pisze Radio Swaboda. Niedaleko stoi milicyjna więźniarka. Obecni przed budynkiem sądu szef "Wiasny" Aleś Bialacki i przewodnicząca BAŻ Żanna Litwina ocenili, że proces Poczobuta ma podłoże polityczne. - To pokazowy proces polityczny. (...) Zadaniem władz jest ostrzeżenie wszystkich dziennikarzy i tych, którzy piszą na portalach społecznościowych i prywatnych stronach, że ich materiały są czytane i może być ukarany każdy, kto krytykuje sytuację związaną z życiem politycznym i społecznym na Białorusi - powiedział Bialacki Radiu Swaboda. Litwina przypomniała, że z artykułów kodeksu karnego, z których oskarżony jest Poczobut, po raz ostatni sądzono trzech dziennikarzy białoruskich w 2002 roku. - Bardziej niepokoi to, że proces odbywa się za zamkniętymi drzwiami. To oznacza i potwierdza polityczne tło tego procesu - dodała szefowa BAŻ. Według Milinkiewicza, który obecnie kieruje ruchem "O wolność", proces Poczobuta świadczy, że władze boją się dziennikarzy, a nie tylko polityków. - To początek końca, agonia władzy - ocenił. W jego opinii proces został utajniony, bo władze nie mają dowodów winy Poczobuta. Zdaniem p.o. prezesa ZBP Andżeliki Orechwo, której milicja przeszkodziła w przyjeździe pod sąd, Poczobut ma proces, "ponieważ działał w Związku Polaków", a w swoich artykułach w "Gazecie Wyborczej" "przedstawiał realnie istniejącą sytuację na Białorusi, mówił prawdę". - I za tę prawdę go sądzą - powiedziała Orechwo Radiu Swaboda. Jak tłumaczył dziennikarz i działacz ZPB Andrzej Pisalnik, adwokat Poczobuta wniósł zażalenie na zamknięty tryb rozprawy. Gdy nie zostaje ono uwzględnione, sąd bierze od obrońcy pisemne zobowiązanie, że nie będzie ujawniał informacji z procesu. Poczobuta oskarżono z dwóch artykułów: znieważenia oraz zniesławienia prezydenta Łukaszenki. Za znieważenie głowy państwa grożą dwa lata więzienia, za zniesławienie - cztery. Sprawa przeciwko korespondentowi "GW", którą wszczęła prokuratura obwodu grodzieńskiego, dotyczy jego ośmiu artykułów w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na prywatnym blogu. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia.