Ażarowski w sobotę wyszedł po 10 dniach z aresztu, na który został skazany za "drobne chuligaństwo", po czym od razu wsadzono go do pociągu jadącego do Smoleńska. 18 lipca Ażarowski został zatrzymany w Mińsku wraz z innymi ekologami. Zamierzał tego dnia przekazać ambasadzie Rosji list protestacyjny przeciwko podpisaniu umowy w sprawie budowy na Białorusi elektrowni atomowej. Jeszcze tego samego wieczora skazano go na areszt. "W Mińsku zostały moje rzeczy i dokumenty, których potrzebuję. Skonfiskowano kartę kredytową, która była w moich rzeczach osobistych w areszcie, i bez mojej wiedzy kupiono mi za nią bilet do Smoleńska" - powiedział Ażarowski. Uważa on swoją deportację za prowokację skierowaną nie tylko przeciwko jemu samemu, ale też całemu ruchowi antynuklearnemu na Białorusi. "Zwolennikom elektrowni atomowej na Białorusi nie zostały już żadne argumenty prócz kłamstwa i prowokacji" - oznajmił. Ażarowski był już zatrzymany i aresztowany na Białorusi w 2009 r. Potem władze przyznały jednak, że zrobiono to bezprawnie. Umowę w sprawie budowy na Białorusi pierwszej elektrowni atomowej podpisali 18 lipca w Mińsku szefowie rządów Rosji i Białorusi, Dmitrij Miedwiediew i Michaił Miasnikowicz. Siłownia ma kosztować ponad 10 mld dolarów i być gotowa do 2020 roku. Po katastrofie w Czarnobylu plany budowy elektrowni atomowej budzą zaniepokojenie wśród wielu Białorusinów, a także na Litwie. Siłownia ma powstać zaledwie 30 km od granicy z tym krajem. Władze w Mińsku podkreślają jednak, że bardzo zależy im na energii jądrowej. Białoruś jest już silnie uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i ropy naftowej. W wyniku katastrofy, do której doszło w kwietniu 1986 roku w Czarnobylu na terenie ówczesnego ZSRR (obecnie Ukraina), najbardziej ucierpiała Białoruś - napromieniowaniu uległa jedna trzecia część jej terytorium.