Choroba rzeczywiście musiała być nagła, bowiem wyznaczony nowy prokurator nie zdążył się zapoznać z aktami sprawy. To druga próba rozpoczęcia procesu, bowiem przy pierwszej równie nagle zachorował sędzia. Przed sądem zjawił się tłum ludzi. Milicja nie wpuściła ich jednak na salę sądową, tłumacząc się brakiem miejsca. Niezależni obserwatorzy nie mieli jednak wątpliwości, że chodzi o to, aby państwowa telewizja mogła pokazać pustą salę i odpowiednio to skomentować. Tym razem proces się rozpoczął. Na samym jego początku młody prokurator poprosił o odroczenie sprawy, bo jak wyjaśnił poprzedni prokurator nagle zachorował, a on nie miał czasu zapoznać się z aktami. Sąd oczywiście przychylił się do jego wniosku. Oskarżeni Mikołaj Markiewicz i Paweł Mażejka nie mają jednak wątpliwości, że i tak trafią za kratki. - Kiedy tylko sprawą przestanie się interesować międzynarodowa opinia społeczna od razu zostaniemy skazani - komentowali po wyjściu z sali sądowej. Kolejny termin sprawy sąd wyznaczył na 4 czerwca. Za dziennikarzami i wolnością słowa na Białorusi wstawiły się między innymi Międzynarodowy Pen Club, organizacja Reporterzy bez Granic oraz Amnesty International. Na proces przyjechali także przedstawiciele ambasad Polski, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Oskarżonym dziennikarzom grozi do 5 lat więzienia.