"Bez końca dzwonili do moich drzwi" - powiedziała dziennikarzom w środę w drzwiach swojego mieszkania o nieznanych osobach, które rano przyszły przed jej mieszkanie. Wyjaśniła, że nie widziała twarzy tych osób. Aleksijewicz jest jedynym pozostającym na wolności na Białorusi przedstawicielem prezydium Rady Koordynacyjnej. Poprosiła dziennikarzy o pomoc Pisarka przekazała wcześniej informacje o najściu niezależnej "Naszej Niwie" i poprosiła, by dziennikarze przyjechali przed jej mieszkanie. Obecnie zgromadzili się tam głównie dziennikarze. Noblistka powiedziała, że nie chce wyjeżdżać z kraju. Władze nakłoniły już do wyjazdu innych członków prezydium Rady. Aleksijewicz mówiła również o tym, że co najmniej od dnia wyborów jest śledzona, chodzą za nią nieznane jej osoby. Ostatnia członkini Rady na wolności Przyznała, że obawia się o swoje bezpieczeństwo. "Tym bardziej, że dzisiaj już zatrzymali (Maksima) Znaka, więc więcej już nikt nie został" - powiedziała pisarka. Po porannym zatrzymaniu Maksima Znaka stała się jedyną przedstawicielką siedmioosobowego prezydium Rady Koordynacyjnej pozostającą na wolności na Białorusi. Władze zarzucają Radzie, że dąży do przejęcia władzy w kraju i prowadzą wobec niej postępowanie karne. Aleksijewicz podkreśliła, że Rada nie prowadzi żadnej nielegalnej działalności. "Chcieliśmy tylko, żeby nie było rozdarcia w społeczeństwie" - powiedziała. Jej zdaniem społeczeństwo oczekuje, że władza będzie z nim rozmawiać. "Łukaszenka mówi, że nie będzie rozmawiać z ulicą, ale ulica to społeczeństwo. Tam są nauczyciele, lekarze, pracownicy IT, ludzie ze wszystkich grup społeczeństwa. To arogancja władzy doprowadza do rozdarcia, a nie ludzie na ulicy z balonami i kwiatami. Chociaż próbuje się z nich zrobić narkomanów i zabójców" - powiedziała. "Cały świat widzi twarze tych ludzi. Idą z małymi dziećmi. Mówią: chcemy porozmawiać, nie chcemy wojny w swoim kraju" - podkreśliła noblistka. "Rosja utraci Białoruś, jeśli zajmie jej terytorium" Wypowiedziała się również na temat Rosji, wskazując, że Białorusini "zawsze uważali Rosjan za braci". Zdaniem Aleksijewicz Rosja "utraci Białoruś, jeśli zajmie jej terytorium". Aleksijewicz zapewniła, że Rada będzie kontynuować swoją działalność. W mieszkaniu Aleksijewicz znajdują się obecnie zachodni dyplomaci, w tym z Polski, Litwy, Czech i Szwecji. Przyjechali na miejsce, by okazać jej wsparcie. Z Mińska Justyna Prus