- Jak linie lotnicze mają odróżnić migranta od niemigranta? Człowiek kupuje bilet. Na jakiej podstawie mamy mu zabronić lotu? - mówił w niedzielę w telewizji państwowej Arciom Sikorski, dyrektor departamentu lotnictwa w ministerstwie transportu Białorusi. Sikorski oświadczył, że oskarżenia pod adresem Belavii dotyczące organizacji napływu migrantów to "bzdura". - Oskarżają nas, że zwiększyliśmy liczbę lotów do Turcji. Spójrzmy zatem, dlaczego do tego doszło. Kiedy postawili nam tę "żelazną kurtynę", ludzie zaczęli latać przez Turcję, żeby dostać się jakoś do Europy - powiedział urzędnik. Mówiąc o "żelaznej kurtynie", Sikorski miał na myśli zakaz lotów na Białoruś i z tego kraju, wprowadzony w Europie po przymusowym lądowaniu w Mińsku samolotu Ryanair z Aten do Wilna w maju br. Czytaj też: "Niepokojące informacje z granicy". Wiceminister: Białoruś chce wywołać duży incydent Kilkaset prób nielegalnego przekroczenia granicy dziennie Według ustaleń europejskich służb i mediów migranci, którzy od wiosny masowo próbują nielegalnie przekraczać granice Białorusi z państwami UE (Polski, Litwy, Łotwy), przybywają do Mińska drogą lotniczą. Po wstrzymaniu na prośbę UE lotów na Białoruś z Iraku główne trasy prowadzą przez Stambuł, Dubaj i Damaszek. W ostatnich tygodniach polska Straż Graniczna codziennie informuje o kilkuset próbach nielegalnego przekroczenia granicy z terytorium Białorusi. W niedzielę podano, że od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 30 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu. Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy.