"Oburzenie i zażenowanie" z powodu zatrzymania działaczy ZPB wyraził w rozmowie z PAP polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. W rozmowie z PAP Orechwo wyraziła przekonanie, że władzom chodziło o uniemożliwienie przedstawicielom ZPB spotkania z unijnym komisarzem ds. rozszerzenia i polityki sąsiedzkiej Sztefanem Fuele, który przebywa w Mińsku. Działacze ZPB zostali zatrzymani, kiedy wracali ze spotkania z marszałkiem Senatu RP Bogdanem Borusewiczem. - Milicja zatrzymała nas, mówiąc najpierw, że dzisiaj jakiś samochód podobny do naszego został skradziony i że trzeba to sprawdzić - tłumaczyła Orechwo. - Później powiedzieli, że jest przeprowadzana operacja "Arsenał", więc mamy otworzyć bagażnik, żeby pokazać, czy nie mamy tam broni - dodała. Po ok. godzinie na komisariacie w Słonimiu "zwolnili nas i zrezygnowali z rewizji" - powiedziała przez telefon. - W tej chwili jedziemy do Mińska na spotkanie z unijnym komisarzem. Im raczej chodziło o uniemożliwienie tego spotkania, byśmy nie zdążyli na czas - tłumaczyła PAP. Podkreśliła jednak, że do spotkania z eurokomisarzem dojdzie. - Miałam telefon i powiedziano mi, że komisarz spotka się nawet wtedy, jak będziemy później - dodała. - Eurokomisarz Fuele raz do roku bywa na Białorusi i spotyka się z przedstawicielami różnych organizacji pozarządowych. Mamy przedstawić sytuację wokół ZPB i mniejszości polskiej na Białorusi - wyjaśniła Orechwo. Orechwo i Poczobut nie zgodzili się na przeprowadzenie rewizji w miejscu zatrzymania. Samochód miał być przeszukany pod komisariatem. Po konsultacji z prokuraturą milicjanci zrezygnowali jednak z przeszukania. Jak wyjaśniono zatrzymanym działaczom, prokuratura uznała, że sprawa jest zbyt błaha. P.o. prezes ZPB dodała, że cały incydent trwał około godziny. Dodała, że ani ona, ani Poczobut nie byli przesłuchiwani. - Chodziło wyłącznie o rewizję samochodu (...) Jak zażądaliśmy spełnienia wszystkich wymogów prawnych, (milicjanci) zrezygnowali z rewizji - tłumaczyła. Szef MSZ Radosław Sikorski potwierdził w rozmowie z PAP, że doszło do "krótkiego zatrzymania" Andżeliki Orechwo pod pretekstem "sprawdzenia czy aby jej samochód nie jest kradziony i nie przewozi broni". - Mówimy o kobiecie w zaawansowanej ciąży, która zajmuje się na Białorusi działalnością kulturalną i krzewieniem języka polskiego - podkreślił. - Chciałem wyrazić oburzenie i zażenowanie takimi działaniami władz białoruskich. Świadczą one o braku dobrej woli w poszanowaniu praw obywateli białoruskich polskiego pochodzenia i stawiają pod znakiem zapytania możliwość wypełnienia przez Białoruś standardów europejskich w zakresie swobód obywatelskich i praw mniejszości w szczególności - oświadczył Sikorski. Szef polskiego MSZ dodał, że w czwartek rano rozmawiał z komisarzem Fuele m.in o Białorusi. - Można interpretować to zatrzymanie jako szykanę i próbę uniemożliwienia Andżelice Orechwo spotkania z ważnym przedstawicielem Unii Europejskiej. Jeśli to oznacza, że Białoruś nie chce współpracować z Unią Europejską w realizacji projektu Partnerstwa Wschodniego, to jest to decyzja, z której konsekwencjami będą musiały się liczyć władze białoruskie - powiedział Sikorski. Zaznaczył też, że aby relacje polsko-białoruskie mogłyby być lepsze, Białoruś "musi przestać zachowywać się jak państwo policyjne".