Kolumnę zaatakowało ok. 50 ludzi ubranych na czarno. Słychać było granaty hukowe i petardy. Pojazd milicji drogowej zagrodził drogę samochodowi z przygotowaną przez opozycję aparaturą nagłaśniającą. Aparaturę zabrano - relacjonuje Radio Swaboda. Atak na kolumnę opozycjonistów - Napadli na nas ze wszystkich stron przebrani ludzie, OMON-owcy, bili kobiety. Wielu jest pobitych, ludzie mają połamane ręce - opisywał atak na opozycyjną kolumnę Wiktar Harbaczou, mąż zaufania jednego z kandydatów na urząd prezydenta Uładzimira Niaklajeua. W kolumnie manifestantów był Niaklajeu, który stracił przytomność na kilka minut i karetką pogotowia został przewieziony do szpitala. Jak podała niezależna agencja BiełaPAN, lekarze stwierdzili u niego uraz głowy. Niaklajeu zabrany ze szpitala przez nieznanych ludzi Uładzimir Niaklajeu został zabrany przez grupę nieznanych ludzi w cywilu ze szpitala, gdzie trafił po napaści w niedzielę - poinformowała w nocy z niedzieli na poniedziałek jego rzeczniczka Julija Rymaszeuskaja. - Siedmiu ludzi w cywilu weszło do jego sali i zamknęło jego żonę w sąsiednim pokoju. Mimo jej krzyków, owinęli Niaklajeua w koc i zabrali w nieznanym kierunku - powiedziała Rymaszeuskaja, cytowana przez niezależną gazetę "Biełorusskije Nowosti". "Uważam, że wyborów nie ma" Harbaczou wyjaśnił, że do ataku na kolumnę doszło w chwili, gdy wyruszyła ona w kierunku Placu Październikowego ze sztabu wyborczego Niaklajeua z aparaturą nagłaśniającą. Grupa OMON-owców wyszła z autobusu bez tablic rejestracyjnych. - Uważam, że wyborów nie ma, jeśli eliminują jednego z silniejszych kandydatów, który mógł wezwać ludzi, by nie uznawać tych wyborów, który mógł zażądać przedterminowych wyborów bez Łukaszenki - dodał Harbaczou. Zobacz film z ataku na Niaklajeua: Niaklajeu przekreślił nazwisko Łukaszenki Kilka godzin wcześniej Uładzimir Niaklajeu oddał nieważny głos, przekreślając na liście do głosowania nazwisko Alaksandra Łukaszenki. Oświadczył, że powinny odbyć się nowe wybory, bez urzędującego prezydenta. - Pierwsze, co robię, to wykreślam czarnym flamastrem nazwisko jednego z kandydatów: Alaksandra Łukaszenki - oznajmił Niaklajeu w lokalu wyborczym w dzielnicy na obrzeżach Mińska. Skreślił nazwisko białoruskiego prezydenta na oczach dziennikarzy. Zapowiedział, że jego zwolennicy przyjdą wieczorem na stołeczny Plac Październikowy. - Pójdziemy na plac po to (...), żeby były nowe wybory - bez Łukaszenki, dlatego że z dyktaturą żadne wybory nie są możliwe - mówił lider kampanii obywatelskiej "Mów Prawdę!". Zatrzymano 4 kandydatów na prezydenta Milicja w Mińsku zatrzymała trzech opozycyjnych kandydatów na prezydenta: Mikołę Statkiewicza, Andreja Sannikaua i Ryhora Kastusiaua. Czwarty, Wital Rymaszeuski, został pobity - podali świadkowie. Wcześniej Andrej Sannikau i Mikoła Statkiewicz próbowali wejść do budynku rządu na Placu Niepodległości, rozbijając drzwi wejściowe wraz z grupą ludzi, w tym najprawdopodobniej prowokatorów. Tłum zwolenników opozycji przyglądał się temu z pewnej odległości. Funkcjonariusze OMON z tarczami i pałkami stali po bokach gmachu. Na placu tłum śpiewał po białorusku "Mury" Jacka Kaczmarskiego i klaskał. Kolumna manifestantów przeszła tu z Placu Październikowego, wstępując do pobliskiego kościoła, gdzie kandydaci na prezydenta wygłaszali na schodach przemówienia. Według gazety "Nasza Niwa", zatrzymany został jeszcze jeden kandydat w wyborach prezydenckich, lider Sojuszu "O Modernizację" Aleś Michalewicz. Gazeta podała, że wyłamano drzwi jego mieszkania i wywieziono go w nieznanym kierunku. Setki zatrzymanych i rewizje w Mińsku Według Radia Swaboda, Plac Niepodległości został praktycznie oczyszczony z demonstrantów. Na placu pozostały jedynie wozy milicyjne, tzw. suki, do których funkcjonariusze specnazu wpychali wyłapywanych manifestantów. Jak podkreśla Reuters, milicja brutalnie biła ludzi pałkami. Według informacji białoruskich niezależnych i opozycyjnych portali internetowych, w rezultacie niedzielnej manifestacji powyborczej w Mińsku milicja zatrzymała setki ludzi; pojawiają się dane o nowych zatrzymaniach i rewizjach. Organizacja praw człowieka Wiasna prowadziła listę osób zatrzymanych po demonstracji. Według jej danych, zatrzymano około 400 osób. Krótko po manifestacji niezależna gazeta "Biełorusskije Nowosti" podała liczbę około 200 osób. Zaznaczała, że większość z nich jest mocno pobita. W biurze organizacji "O sprawiedliwe wybory", która w czasie wyborów prowadziła niezależną obserwację, milicja przeprowadziła w nocy rewizję. Na komisariat trafili działacze organizacji: Walancin Stefanowicz, Uładzimir Labkowicz, Anastasija Łojka, Siarhiej Sys, Źmicier Sapałow i inni. Kampania "O sprawiedliwe wybory" była współorganizowana przez Wiasnę. Szef Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka został zabrany przez ubranych po cywilnemu ludzi, którzy wyłamali drzwi do jego mieszkania - podała partia na swoim portalu internetowym. Strona internetowa jednego z kandydatów opozycji w wyborach, Uładzimira Niaklajeua podała, że na komisariat przewieziono działaczy jego sztabu, a w biurze sztabu nieznani ludzie, prawdopodobnie funkcjonariusze milicji, prowadzą rewizję. Pobito i aresztowano dziennikarzy Jak podała późnym wieczorem w niedzielę Wirtualna Polska, ciężko pobity został jej korespondent Aleh Barcewicz. Według jego relacji w szpitalach są dziesiątki ludzi, którzy po wyjściu ze szpitali są zatrzymywani przez milicję. Pobito też innych dziennikarzy, w tym rosyjskiego i amerykańskiego. Dziennikarz rosyjskiej telewizji państwowej Kanał 1 Anton Wiernicki opowiedział o swoim pobiciu przed kamerą. Dziennikarz oświadczył, że nie wie, kim byli napastnicy. W czasie akcji mińskiego OMON-u zatrzymano również współpracowników TV Biełsat: Taccianę Bublikową i Timafieja Kasperowicza. Razem z nimi zatrzymany został korespondent Gazety Wyborczej i działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut. Autobus z zatrzymanymi uda się najprawdopodobniej do mińskiego aresztu "Akrescina". Zatrzymany został również szef redakcji językowej Biełsatu Źmicier Sauka. Pobito też operatora Biełsatu Alesia Borodzienkę, który był świadkiem pobicia Uładzimira Niaklajeua. Dziennikarz stracił wtedy kamerę. Przy zatrzymaniu milicjanci po raz drugi zniszczyli mu sprzęt. Inna dziennikarka Biełsatu otrzymała telefon z pogróżkami. Nieznajomy mężczyzna zapowiedział: "Jeszcze zapłacisz gorzkimi łzami, suko" i rzucił słuchawkę. Prokuratura: Śledztwo ustali winę każdego manifestanta Prokurator Generalny Białorusi Ryhor Wasilewicz oświadczył, że podjęte zostanie śledztwo, które ustali każdego winnego niepokojów w Mińsku w wieczór powyborczy - podała w nocy z niedzieli na poniedziałek oficjalna agencja BiełTA. - Prokuratura Generalna wystosowała ostrzeżenia pod adresem tych osób, które wzywały, by wyjść na plac po zakończeniu głosowania i przeprowadzić tam niedozwolone zgromadzenie - oświadczył Wasilewicz. Dodał, że "już dawno istnieje artykuł 239 Kodeksu Karnego", mówiący o "organizacji i udziale w masowych niepokojach" i że jest on "ogólnie znany".