Gazeta pisze, że ultimatum w imieniu Mińska sformułował białoruski politolog Siarhiej Musijenko, uważany za osobistego doradcę prezydenta Białorusi Alaksandra Łukszenki. Według "Moskowskiego Komsomolca" stanowi ono odpowiedź na zmniejszenie przez Federację Rosyjską we wrześniu dostaw ropy na Białoruś o 400 tys. ton, tj. o 20 proc. Posunięcie Moskwy jest odwetem za aresztowanie przez władze w Mińsku dyrektora generalnego rosyjskiego koncernu nawozów potasowych Urałkalij, Władisława Baumgertnera. Swój krok strona rosyjska oficjalnie uzasadniła potrzebą wymiany rur na jednym z odcinków ropociągu "Przyjaźń". Ogłaszając tę decyzję, wiceprezes Transnieftu, państwowego koncernu zarządzającego wszystkimi rurociągami naftowymi w Rosji, Michaił Barkow nie podał terminu zakończenia prac. Musijenko, szef zbliżonego do białoruskich władz mińskiego centrum analitycznego EcooM, oznajmił, że jeśli rurociąg "Przyjaźń" nie nadaje się do eksploatacji, to trzeba nie ograniczać dostaw o 400 tys. ton, lecz całkowicie wstrzymać tłoczenie surowca. - Nawet nie dopuszczamy do głowy myśli, że Barkow może mówić nieprawdę. W tej sytuacji będziemy zmuszeni dokładnie sprawdzić nasz odcinek rurociągu. Dlatego w najbliższym czasie w celach kontroli będziemy musieli całkowicie zatrzymać tranzyt rosyjskiej ropy na Zachód. Cały tranzyt może stanąć - przytacza "Moskowskij Komsomolec" słowa mińskiego politologa. Rosja w 2013 roku dostarcza do białoruskich rafinerii po 5,75 mln ton ropy na kwartał. Białoruś liczy, że w tym roku otrzyma z FR 23 mln ton surowca. Podpisane dotąd kontrakty przewidują przesłanie tylko 18,5 mln ton. Wicepremier FR Arkadij Dworkowicz nie wykluczył zmniejszenia miesięcznych dostaw surowca z Rosji również w IV kwartale. Zyski z przerobu rosyjskiej ropy i sprzedaży produktów naftowych stanowią ważną pozycję w dochodach budżetu Białorusi. Rurociąg "Przyjaźń" uruchomiono w 1964 roku. Biegnie z Almietjewska przez Samarę i Briańsk do Mozyrza, na Białorusi, gdzie rozdziela się na dwie nitki: północną - przez Polskę do Niemiec oraz południową - przez Ukrainę i Słowację do Czech i Węgier. Nitką północną ropa transportowana jest do polskich rafinerii PKN Orlen i Grupy Lotos oraz niemieckich PCK Schwedt i Mider Spergau. Przez rurę tę surowiec jest też tłoczony tranzytem do gdańskiego Naftoportu. Rocznie rurociągiem "Przyjaźń" Rosja eksportuje 51,6 mln ton ropy. Baumgertner jest także przewodniczącym rady nadzorczej rosyjsko-białoruskiej spółki sprzedającej nawozy potasowe BKK. Połowę udziałów ma w niej Urałkalij, 45 proc. należy do białoruskiego państwowego koncernu Biełaruśkalij, a 5 proc. - do białoruskich kolei. Komitet Śledczy Białorusi postawił przedsiębiorcy zarzut nadużycia władzy i uprawnień służbowych w celu osiągnięcia korzyści, co naraziło białoruskie państwo, Biełaruśkalij i BKK na poważnie straty finansowe. Strona białoruska wyceniła je na 100 mln dolarów. Baumgertnerowi grozi do 10 lat więzienia. Komitet Śledczy Białorusi wysłał też list gończy za właścicielem Urałkalija, pochodzącym z Dagestanu, na rosyjskim Północnym Kaukazie, miliarderem Sulejmanem Kerimowem. Baumgertnera zatrzymano po rozmowach z premierem Białorusi Michaiłem Miasnikowiczem, na którego pisemne zaproszenie przyjechał do Mińska. Do białoruskiej stolicy miał wówczas przylecieć również Kerimow, jednak w ostatniej chwili zrezygnował z podróży. BKK jest największym eksporterem nawozów potasowych na świecie - przypada nań 43 proc. światowych dostaw. W lipcu Urałkalij ogłosił, że zaprzestaje eksportu za pośrednictwem tej spółki i że wycofuje się z jej akcjonariatu. Spowodowało to spadek cen nawozów potasowych na rynkach światowych. Runęły też ceny akcji Urałkalija i Biełaruśkalija. Baumgertner przybył do Mińska w celu rozwiązania niektórych problemów związanych z opuszczeniem przez Urałkalij grona akcjonariuszy BKK. Jego zatrzymanie rosyjski koncern uznał za prowokację. Zatrzymanie przedsiębiorcy wywołało oburzenie w Rosji. Kreml zażądał natychmiastowego uwolnienia Bamugertnera. Z Moskwy Jerzy Malczyk