Nie ma ofiar śmiertelnych, ani ciężko rannych. Dziś Białoruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że na miejscu nocnej eksplozji w Mińsku znaleziono drugą bombę. Jeden ze świadków powiedział, że na miejscu nocnego wybuchu ładunku widział rozrzucone nakrętki i śruby. Na koncercie, którego mimo wybuchu nie przerwano, obecny był prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Jego rzecznik Pawał Liohki powiedział, że Łukaszenka "w ciągu kilku minut" znalazł się na miejscu wybuchu. - Nie został tam długo, żeby nie przeszkadzać w pracy służbom ratunkowym - dodał Liohki. Rzecznik zaprzeczył też, by to Łukaszenka stanowił cel ataku. - To nie była próba zamachu na prezydenta - oświadczył. Wcześniej milicja informowała, że był to "chuligański wybryk" i wszczęto w tej sprawie śledztwo. Według rzecznika mińskiej milicji, ponad 20 osób zostało odwiezionych do szpitali. Białoruskie ministerstwo zdrowia poinformowało o ponad 50 poszkodowanych, ale nie wiadomo, czy wszyscy oni zostali hospitalizowani. Większość rannych ma obrażenia nóg. Rzecznik ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych oświadczył, że bomba wybuchła pół godziny po północy. Koncert odbywał się w plenerze, przy pomniku upamiętniającym bohaterstwo Mińska w czasie II wojny światowej.