Dzień wcześniej na rozprawie sądowej w sprawie zamknięcia "Naszej Niwy" resort także wycofał swój wniosek, zachowując jednocześnie prawo do złożenia go ponownie w dowolnym czasie. Podstawą do starań o wstrzymanie wydawania obu gazet były oficjalne ostrzeżenia, których udzieliło im ministerstwo. Na Białorusi co najmniej dwa ostrzeżenia z Ministerstwa Informacji w ciągu roku mogą być podstawą do zamknięcia gazety. "Narodnaja Wola" odrzuciła zarzuty zawarte w ostrzeżeniach. Po rozprawie zapowiedziała na swojej stronie internetowej, że będzie się nadal ukazywać. Do Najwyższego Sądu Gospodarczego przyszło w środę, by wyrazić poparcie dla gazety, kilkadziesiąt osób. Pojawili się byli kandydaci opozycji na prezydenta: Ryhor Kastusiou i Uładzimir Niaklajeu, opozycyjni politycy: Anatol Labiedźka i Alaksiej Janukiewicz, obrońcy praw człowieka, dziennikarze i czytelnicy. I białoruskojęzyczna "Nasza Niwa", i wychodząca po rosyjsku, licząca 16 lat "Narodnaja Wola", miały w przeszłości kłopoty z ukazywaniem się. "Narodnaja Wola" była pozbawiona drukarni i przenosiła druk do Wilna, a potem do Smoleńska. W latach 2005-2008 obie gazety były pozbawione możliwości sprzedaży przez państwowych, czyli w praktyce jedynych dystrybutorów - Biełsojuzdruk i Biełpocztę. Przywrócenie ich do państwowej dystrybucji nastąpiło w czasie ocieplenia stosunków Białorusi z Unią Europejską w 2008 roku.