Poczobut powiedział wieczorem, że do Grodna przybywają kolejni delegaci. W niedzielę o godz. 10.00 (9.00 czasu polskiego) ma się rozpocząć ich rejestracja, a 30-45 minut później zjazd, o ile zbierze się kworum liczące 150 delegatów. Wcześniej Andrzej Poczobut mówił, że sytuacja przed zjazdem ZPB jest dramatyczna. Wyrażał też obawy, czy do zjazdu dojdzie. Jest wiele sygnałów - informował - o wywieraniu presji na delegatów, by nie jechali do Grodna. Naciski wywierają pracownicy służb ideologicznych i białoruskich służb specjalnych, a także kierownictwo zakładów pracy, gdzie pracują członkowie ZPB. Ci ostatni grożą, że jeżeli w niedzielę delegaci opuszczą miejsce zamieszkania i pojadą do Grodna, to zostaną zwolnieni. - Mamy nadzieję, że uda się zebrać to kworum. Jeśli się uda, to tylko dzięki odwadze tych ludzi, którzy okazują hart ducha - mówił Poczobut o delegatach, zwłaszcza z obszarów, na których oddziały ZPB są słabsze, bo - jak podkreślił, "całe Grodno i okolice na pewno się stawią". Gdyby kworum jednak nie udało się zebrać, ZPB zamiast zjazdu zamierza zorganizować w Grodnie wiec protestacyjny - powiedział Andrzej Poczobut, ze zrozumiałych względów nie wdając się w szczegóły. Zwrócił uwagę, że w Grodnie z całą pewnością będzie w niedzielę bardzo wielu szeregowych członków ZPB. Poczobut poinformował, że władze miejskie Grodna ostrzegły, iż zjazd jest nielegalny. - Dzisiaj zostaliśmy (tzn. Poczobut i Borys) zaproszeni do obwodowego komitetu wykonawczego, gdzie pełnomocnik obwodowy ds. religii i mniejszości narodowych ostrzegł, że będziemy ponosić osobiście odpowiedzialność za wydarzenia w Grodnie. Powiedział, że zjazdu ma nie być i władze go nie uznają - oświadczył Poczobut. Jak zaznaczył, pełnomocnik nie chciał słuchać o wywieraniu presji na delegatów, natomiast "bardzo go interesowała treść rozmowy z prezydentem Lechem Kaczyńskim", do której doszło w piątek w Warszawie. - Mam wrażenie, że władze są podenerwowane tym spotkaniem - dodał. Poczobut powiedział, że nie ujawni treści rozmowy. - Jesteśmy zadowoleni z tego spotkania. Jesteśmy bardzo wdzięczni prezydentowi, że znalazł dla nas czas - oświadczył tylko. Zjazd nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi skwituje czteroletnią kadencję prezes Andżeliki Borys. Władze Białorusi nie uznały wyboru Andżeliki Borys na zjeździe ZPB w marcu 2005 r. Na powtórzonym na ich polecenie zjeździe w Wołkowysku, pod okiem służb specjalnych, na prezesa wybrano Józefa Łucznika, czego z kolei nie uznały władze Polski. - Odnowienie mandatu przez demokratyczne władze związku po 4 latach nielegalnej działalności z pewnością stworzy silniejszą reprezentację do rozmów z władzami białoruskimi - mówił w czwartek wiceszef komisji spraw zagranicznych i szef zespołu ds. Białorusi w Sejmie RP Robert Tyszkiewicz. Jak zaznaczył, szanse na normalizację wokół ZPB zależą od tego, "czy władze białoruskie zgodnie z intencją związku zechcą podjąć dialog". - Polska dyplomacja wspiera ten kierunek rozwiązania problemu relegalizacji związku - dodał. Zastrzegł, że strona polska nie wywiera nacisków na ZPB, a jedynie "popiera w tej mierze podmiotowe i niezależne działania związku". - Byłoby wielce niestosowane, gdybyśmy narzucali własne scenariusze - podkreślił. Tyszkiewicz zaprzeczył, jakoby Warszawa chciała uzależnienia dialogu władz białoruskich z UE od ich dialogu z organizacją Andżeliki Borys. - UE i Polska będą oceniać wszystkie procesy zachodzące na Białorusi i całość sytuacji. Ocena możliwości działania mniejszości narodowych w sposób nieskrępowany będzie ważnym, ale nie jedynym elementem oceny - wyjaśnił. Wcześniej polskie MSZ zdementowało doniesienia prasowe, według których Warszawa postawiła Mińskowi warunek, że dalszy dialog z UE i ewentualne zaproszenie prezydenta Alaksandra Łukaszenki na majowy szczyt w Pradze zależą od niezakłócania przez władze białoruskie zjazdu ZPB. Na zjazd wybierają się delegacje polskiego Sejmu i Senatu. Jak poinformował Tyszkiewicz, wraz z nim do Grodna pojadą: szef sejmowej komisji ds. łączności z Polakami za granicą Marek Borowski, wicemarszałek Krzysztof Putra i poseł Adam Lipiński. Obserwować zjazd zamierzają też szef delegacji PE ds. współpracy z Białorusią Jacek Protasiewicz oraz członek tej delegacji Tadeusz Zwiefka. Wydarzenia związane ze zjazdem są uważnie obserwowane przez Unię Europejską. Jak napisała AP, komisarz ds. stosunków zewnętrznych i polityki sąsiedzkiej Benita Ferrero-Waldner, która miała pojechać do Mińska w piątek, odroczyła wyjazd do zakończenia zjazdu.