- Rano funkcjonariusze "wyciągnęli nas z łóżek" i poinformowali, że zabierają nas na przesłuchanie do Mińska - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Pisalnik w środę wieczorem. Funkcjonariusze nie przeprowadzali rewizji, jednak odebrali małżeństwu telefony, które zwrócili dopiero wieczorem, po odwiezieniu ich do domu w Grodnie. Jak powiedzieli Pisalnikowie, w postępowaniu karnym, dotyczącym rzekomego "podżegania do nienawiści na tle narodowościowym", mają status świadków. W ramach tej sprawy karnej aresztowani zostali przedstawiciele kierownictwa ZPB: Andżelika Borys, Andrzej Poczobut, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. Pisalnikowie zostali przewiezieni przez sześcioro zamaskowanych funkcjonariuszy do Komitetu Śledczego w Mińsku, gdzie zostali oddzielnie przesłuchani. Przesłuchanie trwało około 4-5 godzin. Jak powiedziała Iness Todryk-Pisalnik, w mieszkaniu w chwili wejścia funkcjonariuszy był ich małoletni syn, który miał wyjść do szkoły. Para zostawiła dziecko u babci. Rano Pisalnik poinformował telefonicznie Polskie Radio, że do jego mieszkania weszła milicja; później nie było z nim kontaktu. "Oficjalne ostrzeżenie" We wtorek Pisalnik został wezwany do prokuratury, gdzie w został "oficjalnie ostrzeżony", że jego komentarze i opinie na temat działań władz Białorusi wobec mniejszości polskiej są "niezgodne z białoruskim prawem". W środę w komunikacie cytowanym przez państwową agencję BiełTA prokuratura w Grodnie oświadczyła, że Andrzej Pisalnik łamał prawo, mówiąc w mediach, że na Białorusi trwa "antypolska kampania" i wystosowała wobec niego "oficjalne ostrzeżenie o niedopuszczalności powtórnego łamania prawa". Czym zajmują się Pisalnikowie? Pisalnik i jego żona są działaczami ZPB i pracownikami portalu Znadniemna.pl. W ostatnim czasie informowali oni o sprawie karnej wobec kierownictwa ZPB i kontrolach przeprowadzanych przez władze w szkołach i organizacjach polskiej mniejszości. W związku z postępowaniem o rzekomym "podżeganiu do nienawiści na tle narodowościowym" i "rehabilitacji nazizmu" czwórce działaczy ZPB grozi od pięciu do 12 lat więzienia. Władze zarzucają działaczom ZPB oraz aktywistce polskiej z Brześcia Annie Paniszewej (także w areszcie z takimi samymi zarzutami), że w czasie organizowanych imprez "wychwalali zbrodniarzy wojennych, w tym Romualda Rajsa Burego". Aktywiści odrzucają te oskarżenia jako bezpodstawne. Do przestrzegania międzynarodowych norm dotyczących traktowania mniejszości oraz wypuszczenia aktywistów wzywały reżim w Mińsku władze Polski, a także innych państw oraz UE Darmowy program - rozlicz PIT 2020