Według gazety co najmniej 25 osób zatrzymano w Mińsku, wśród nich - trzech dziennikarzy, których potem zwolniono. Innych zatrzymanych przewieziono do stołecznego aresztu przy ul. Akreścina. Obok protestujących, zatrzymywano w środę też przypadkowych ludzi. W Homlu znalazł się wśród nich obywatel Włoch, współwłaściciel jednej z miejscowych kawiarni. Komentując środową akcję protestu, szóstą z kolei, "Biełorusskije Nowosti" wskazują, że zmieniono dotychczasowy sygnał protestów. Zamiast wspólnie klaskać, jak było wcześniej, zgromadzeni ludzie mieli włączyć dźwięki budzików w telefonach komórkowych. Inicjatorzy akcji, grupa internetowa pod nazwą Rewolucja Poprzez Sieci Społeczne, zrezygnowali z oklasków, by nie prowokować milicji do zatrzymań. Jednak budziki "okazały się słabsze od oklasków", "i w dużym stopniu utonęły w miejskim szumie" - oceniają "Biełorusskije Nowosti". Gazeta zaznacza też, że zatrzymania tym razem były mniej liczne. Po protestach 6 lipca w całym kraju zatrzymano około 400 osób. "Szereg komentatorów skłania się do wniosku, że w znacznej mierze ta pierwsza fala internetowej rewolucji rozbiła się o granit państwa policyjnego" - komentują "Biełorusskije Nowosti". Gazeta ocenia jednocześnie, że milczące protesty "pokazały potencjał sieci społecznościowych i współczesnych technologii". "Może on być potrzebny w przypadku gorącej jesieni" - dodaje gazeta, według której jesienią "w pełni prawdopodobne" są protesty na tle socjalnym wywołane kłopotami białoruskiej gospodarki.