Jak relacjonowała Teresa Sobol, w Domu Polskim przeprowadzono inwentaryzację i wszystko spisano. "Będą to sprawdzać z naszymi dokumentami. Różne rzeczy przywiozła nam polska ambasada. Zobaczymy, co będzie" - mówiła. W sumie przez cały poniedziałek doszło w Iwieńcu do czterech wizyt przedstawicieli władz białoruskich - poinformował obecny przy rewizji działacz ZPB z kręgu Borys, Andrzej Poczobut. Jego zdaniem, "wygląda na to, że władze przygotowują się do przejęcia tego Domu". - Pani Teresa Sobol jest od dłuższego czasu nękana przesłuchaniami i zastraszana. Celem tych działań jest zmuszenie jej i innych do przejścia do Związku Polaków popieranego przez reżim (Alaksandra) Łukaszenki - ocenił Poczobut. Jak dodał, pracownica działu finansowego wytłumaczyła podczas rewizji, że ma od MSW polecenie przeprowadzenia kontroli i spisania całego majątku w ramach postępowania sprawdzającego związanego z anonimowymi skargami. Teresa Sobol była na początku października przesłuchiwana w wydziale finansowym Komitetu Kontroli Państwowej na temat sposobu finansowania działalności Domu Polskiego. Komitet wszczął dochodzenie sprawdzające w sprawie działalności Domu Polskiego w następstwie anonimu sugerującego nieprawidłowości finansowe. Poczobut powiedział, że gdy spisany został cały majątek w Domu, ok. godz. 14 (godz. 13 czasu polskiego) zjawił się przedstawiciel Komitetu Kontroli Państwowej, który zarekwirował część dokumentacji. Działacz ZPB dodał, że praktycznie cała dokumentacja Domu Polskiego została zarekwirowana już wcześniej w ramach prowadzonego postępowania sprawdzającego, a teraz przejęto pozostałą część - 200 stron. - Dokumenty te dotyczyły stanu prawnego Domu Polskiego, finansowania, majątku. Pani Teresa (Sobol) nie ma teraz żadnych dokumentów, które w przytłaczającej większości zostały przejęte przez białoruskie organy ścigania - oznajmił. Poczobut podkreślił, że w czasie rewizji w związku z obecnością dziennikarzy przedstawiciele władz zachowywali się "bardzo delikatnie". - Później, gdy Komitet Kontroli Państwowej skończył pracę, zjawił się mer Iwieńca w towarzystwie milicji i zacząć sprawdzać tożsamość dziennikarzy - powiedział działacz, oceniając, że mer "próbował wywrzeć presję na media". Poczobut poinformował, że następnie zjawili się funkcjonariusze milicji z rejonu wołożyńskiego, w którym leży Iwieniec, na czele z podpułkownikiem kierującym wydziałem prewencji. Spisano wówczas wszystkich, którzy przebywali w Domu Polskim. "Pani Teresa mówi, że tak niestety teraz wygląda funkcjonowanie Domu Polskiego, że ona cały czas jest albo wzywana na przesłuchania, albo nachodzona przez władze. Sytuacja ta uniemożliwia normalne funkcjonowanie Domu Polskiego" - skomentował. Podkreślił, że kontrola została wszczęta na podstawie jednego anonimowego donosu, a kontrolę jednocześnie prowadzą inspekcja podatkowa, milicja i Komitet Kontroli Państwowej. "Dla nas jest oczywiste, że prawdziwą przyczyną takiego zainteresowania organów białoruskich Domem Polskim w Iwieńcu jest polityka" - podsumował. Władze w Mińsku nie uznają kierowanego przez Andżelikę Borys Związku Polaków, który polskie władze uważają za jedyny prawomocny. Borys została wybrana na prezesa na zjeździe w marcu 2005 roku i ponownie na kolejnym zjeździe w marcu 2009 roku. Białoruskie władze popierają zaś nieuznawaną przez Warszawę organizację o tej samej nazwie, którą kierował Józef Łucznik, a od września Stanisław Siemaszko. Łucznik został wybrany na prezesa w sierpniu 2005 r., gdy po wyborze Borys - na zlecenie władz białoruskich, które nie uznały prawomocności marcowego zjazdu - powtórzono zjazd ZPB w Wołkowysku koło Grodna, czego z kolei nie uznały władze polskie.