W 13-minutowym filmie padły zarzuty, że Polska "wykonuje amerykańskie zamówienie eksportowania rewolucji na Białoruś". Sugerowano, że jest to metoda leczenia narodowych kompleksów. Zdaniem autora filmu, Polska w ten sposób "chce pozbyć się miana zaścianka Unii Europejskiej, dostawcy taniej siły roboczej na Zachód". Obraz okraszony był także wypowiedziami tzw. zwykłych Białorusinów, którzy stwierdzili, że niezbyt lubią Polskę. Dzisiejsza "Rzeczpospolita" donosi, że polscy przedsiębiorcy obawiają się, że gwałtowny wzrost napięcia w stosunkach politycznych między Polską a Białorusią niekorzystnie odbije się na współpracy gospodarczej. Białorusini obniżyli już limity na dostawy gazu dla białostockiego Bialchemu, znacznie ograniczają dostawy sody potasowej, nie chcą sprzedawać taniego cementu. Polskie firmy mają kłopoty z inwestowaniem u sąsiada. Pod znakiem zapytania stoją kontrakty, po których polscy przedsiębiorcy wiele sobie obiecywali, m.in. modernizacja białoruskich elektrociepłowni, które miały być opalane polskim węglem.