Białoruscy komornicy weszli wczoraj rano do mieszkania Andżeliki Borys, spisali i wywieźli część jej majątku. Po zakończeniu procedury oświadczyli, że majątek będzie zaliczony na poczet kary grzywny. - Będą musieli to sprzedawać, bo nie zdążymy zgromadzić środków - powiedziała. Nie wykluczyła jednocześnie dalszych akcji komorników, ponieważ dochody ze sprzedaży zajętego mienia mogą nie wystarczyć na pokrycie nałożonych kar. Rzecznik polskiego MSZ Piotr Paszkowski poinformował, że resort skierował do ambasady Białorusi notę, w której zadeklarował wolę zapłacenia grzywny nałożonej na Andżelikę Borys przez sąd w Grodnie. Pierwszy sekretarz polskiej ambasady w Mińsku Paweł Marczuk powiedział dziś TV Biełsat, że w pierwszej kolejności należy rozwiązać kwestie prawne dotyczące przekazania tych środków - czy nie zostaną one potraktowane przez stronę białoruską jako pomoc z zewnątrz i nie staną się przyczyną nałożenia nowej kary na szefową ZPB. - Jeżeli ktoś się pospieszy, to może z tej inicjatywy wyniknąć więcej szkody niż pożytku - podsumował. Łączna kwota kar nałożonych na liderkę ruchu polonijnego na Białorusi to 5 milionów 250 tysięcy rubli białoruskich - czyli około 5200 złotych. Jedna grzywna - 4 miliony 200 tysięcy rubli - została wymierzona za rzekomą nielegalną działalność charytatywną, druga - 1 milion 50 tysięcy rubli - za zorganizowanie rocznicowego spotkania przy tablicy upamiętniającej wywózkę Polaków na Sybir. Władze białoruskie uznały to za nielegalny wiec.