W związku z incydentem MSZ wezwało przedstawiciela ambasady Rosji w Kijowie i wręczyło mu notę protestu - czytamy w przekazanym komunikacie resortu ukraińskiej dyplomacji. - Ćwiczenia (Floty Czarnomorskiej na ukraińskich wodach terytorialnych) prowadzone były bez uzgodnienia ze stroną ukraińską. Jednocześnie umowa z 1997 roku o statusie i warunkach stacjonowania Floty Czarnomorskiej na Ukrainie (...) wskazuje, że ćwiczenia bojowe (...) mogą być prowadzone wyłącznie po uzgodnieniu z odpowiednimi organami Ukrainy - głosi oświadczenie ukraińskiego MSZ. Ukraińcy zaznaczyli, że naruszenie warunków umowy o stacjonowaniu rosyjskiej floty na Ukrainie jest niedopuszczalne i poprosili Rosjan o wyjaśnienie incydentu. Informacja o odnalezieniu na krymskim wybrzeżu rosyjskiego ćwiczebnego pocisku rakietowego trafiła do ukraińskich mediów w poniedziałek. Na pocisk, który leżał na plaży, natrafili żołnierze ukraińskiej straży granicznej, patrolujący 26 kwietnia południowo-wschodnie wybrzeże Krymu między miastami Sudak i Ałuszta. O swym odkryciu poinformowali ukraińską marynarkę wojenną, ta jednak stwierdziła, że rakieta nie jest jej własnością, gdyż w tym czasie Morskie Siły Zbrojne Ukrainy nie prowadziły w tym rejonie żadnych ćwiczeń. Następnie o znalezisku doniesiono telefonicznie dowództwu rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Tam przyznano, że pocisk należy do sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej i że został zgubiony podczas kwietniowych manewrów floty. Według ukraińskiej prasy znaleziona przez patrol graniczny rakieta została zwrócona Rosjanom.