Na pomysł darmowych kursów białoruskiego wpadła mieszkająca w Moskwie Białorusinka, która najpierw zorganizowała je w kawiarniach rosyjskiej stolicy. Okazało się jednak, że nie mniejszą popularnością cieszą się one w jej własnym kraju, gdzie stale mówi po białorusku tylko 3,9 proc. ludności. Od dwóch miesięcy cotygodniowe lekcje w nieformalnej atmosferze prowadzi dwoje nauczycieli: Alesia Litwinouska i Hleb Łabadzienka, którzy starają się, by uczniowie nie tylko doskonalili znajomość własnego języka, ale i dobrze się przy tym bawili. Podczas zajęć w mińskiej Galerii "U" uczestnicy dostają drobne nagrody ufundowane przez kampanię popularyzującą kulturę białoruską "Budźma Biełarusami!". "Słuchacze są w różnym wieku. Przeważa młodzież, ale mamy także ludzi w wieku średnim i starszym. Czasem przychodzą całymi rodzinami z dziećmi" - powiedziała PAP Litwinouska. Jedną ze starszych uczennic na ostatnich zajęciach była 59-letnia Tacciana, która białoruskiego uczy się dla swoich wnuków. "Urodziłam się w Mińsku i mówiłam tylko po rosyjsku. Ale córka i zięć wychowują swoje dzieci po białorusku. One tylko taki język znają, i nie rozumiały, co do nich mówię" - powiedziała PAP. Poziom znajomości języka wśród słuchaczy również jest zróżnicowany. "Niektórzy doskonale władają białoruskim, a przychodzą dlatego, że brakuje im białoruskojęzycznego środowiska. Niestety, w Mińsku niezbyt często można usłyszeć na ulicy dobrą białoruszczyznę. Przychodzą też tacy, którzy nie za dobrze znają język i mówią +trasianką+ (mieszanką białoruskiego i rosyjskiego), a chcieliby zastąpić w mowie słowa rosyjskie białoruskimi" - podkreśliła Litwinouska. 21-letni Andrej, który urodził się w Mohylewie na wschodzie Białorusi, słyszał w dzieciństwie głównie rosyjski, a jego rodzice znali tylko białoruskie dialekty. Język literacki zapragnął poznać w wieku 16 lat, pod wpływem lektury klasyków białoruskiej literatury. "Zacząłem zadawać sobie pytanie, co to znaczy być Białorusinem i dlaczego, chociaż nim jestem, nie znam białoruskiego" - wspomina. Teraz dobrze zna białoruski, tylko w tym języku komunikuje się na Twitterze czy na swoim blogu. "Na zajęcia +Mowa ci Kawa+ przychodzę, by móc porozmawiać w języku literackim. Nie ma w Mińsku wielu miejsc, gdzie jest to możliwe" - powiedział. 16-letni Pawał urodził się w Mińsku i nie znał białoruskiego, gdyż u niego w domu mówi się po rosyjsku. Ma jednak wielu białoruskojęzycznych przyjaciół i półtora roku temu postanowił zacząć się uczyć. "Z początku było bardzo trudno. Najpierw mówiłem +trasianką+" - opowiada. Na zajęcia +Mowa ci Kawa+ przychodzi od pierwszej lekcji. Swój poziom znajomości języka ocenia dziś jako niezbyt dobry i dlatego trzy razy w tygodniu spotyka się z przyjaciółmi i rozmawia z nimi po białorusku. "Mam takie marzenie, żeby za jakiś czas mówić tylko po białorusku" - podkreśla. Tacciana mówi, że młodzież przychodząca na zajęcia zna język dużo lepiej od niej, ale także ona wierzy, że sama też zacznie kiedyś mówić. "Człowiek przeżył całe życie, kocha swój kraj, a języka nie zna. Myślę, że to źle" - powiedziała. Na ostatnich zajęciach w Galerii "U" było około 70 osób. Lekcja zaczęła się od części leksykalnej poświęconej pogodzie oraz gramatycznej - ćwiczono odmianę rzeczowników rodzaju żeńskiego. Potem uczniowie podzielili się na grupy i przygotowali żartobliwą prognozę pogody po białorusku, posiłkując się pantomimą, która wzbudzała salwy śmiechu. Na koniec przedstawiciele każdej z grup wzięli udział w konkursie, podczas którego trzeba było wymienić jak najwięcej rzeczowników kończących się na sylabę "nia". W zajęciach uczestniczyła jako obserwatorka japońska studentka, nazywana przez obecnych "Zośką", która na koniec lekcji wręczyła obecnym kwestionariusze do wypełnienia. "Zośka", która naprawdę nazywa się Shiori Kiyosawa, pisze pracę magisterską o sytuacji językowej na Białorusi. "U nas w Japonii wszyscy mówią po japońsku. Nie mogłam pojąć, dlaczego Białorusini nie znają własnego języka" - uzasadniła w rozmowie z PAP wybór tematu bardzo dobrą białoruszczyzną. Podczas lekcji wręczano wiele nagród za wystąpienia publiczne - płyty z muzyką białoruskich artystów oraz muzyków z innych państw śpiewających po białorusku, a także firmowe torby kampanii "Budźma". "Wspieranie podobnych akcji jest ważne dla naszej kampanii, bo właśnie w środowisku miejskim język białoruski jest w najgorszym stanie. Jeśli nie liczyć kół artystycznych, dość trudno usłyszeć język ojczysty w sklepie czy transporcie publicznym. Wiele osób chce zacząć mówić po białorusku, ale nie wiedzą, jak zacząć, jeśli nic wokół temu nie sprzyja. Dobre nastawienie do własnego języka zaczyna się nie od hucznych rezolucji, tylko właśnie od takich zwykłych spotkań, na których pije się kawę i rozmawia o zwyczajnych życiowych sprawach" - powiedział PAP rzecznik "Budźma" Aleś Płotka. Białoruski został uznany przez UNESCO za jeden z języków zagrożonych wyginięciem. Odsetek Białorusinów mówiących stale po białorusku spadł w ciągu ostatnich trzech lat z 5,8 do 3,9 proc. - wskazują ubiegłoroczne wyniki sondażu "Budźma" i niezależnego ośrodka Laboratorium Nowak. Podczas ostatniego spisu powszechnego język białoruski jako ojczysty wskazało 53 proc. mieszkańców Białorusi - o 20 proc. mniej niż podczas poprzedniego spisu. Tylko 16,4 proc. uczniów na Białorusi uczy się wszystkich przedmiotów w szkole w języku białoruskim; 11,4 proc. chodzi do białoruskojęzycznych przedszkoli i zaledwie 0,2 proc. studiuje po białorusku - wykazał tegoroczny sondaż głównego urzędu statystycznego Biełstat.