W następstwie sobotniej tragedii zginęło 25 osób: siedmioro dzieci, sześć kobiet i 12 mężczyzn, a 110 osób zostało rannych - podała dzisiaj moskiewska prokuratura. Jej przedstawiciel Władimir Judin powiedział, że spod gruzów zawalonego dachu wydobyto 24 ciała, a jedna osoba zmarła po przewiezieniu do szpitala. Moskiewskie merostwo podało, że w chwili obecnej w szpitalach przebywa 68 osób poszkodowanych w wypadku, z czego pięć, w tym dwoje dzieci, jest w stanie bardzo ciężkim. Stan 13 osób jest określany jako ciężki, reszty - jako średnio ciężki. Usuwanie rumowiska potrwa prawdopodobnie jeszcze dwa dni. Według Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, nie ma już szans, by ktokolwiek ocalał pod gruzami. Prokuratura wszczęła śledztwo wyjaśniające w sprawie katastrofy, przesłuchano już inwestorów ogromnego, zbudowanego zaledwie dwa lata temu kompleksu rozrywki. Park był dziełem firmy założonej w Rosji przez tureckiego inżyniera. Spekuluje się, że przyczyną zawalenia był błąd konstrukcyjny budynku. Komitet ds. budownictwa wstrzymał licencję i zabronił jakichkolwiek działań architektom, którzy skonstruowali park wodny i firmie budowlanej, która go zbudowała. Moskiewska ulica ma swoje zdanie na temat przyczyn sobotniej tragedii. - Czytałam w Internecie, że park był dziełem tureckiej firmy, również plan konstrukcji był turecki. Tak więc w tym przypadku, nie mamy do czynienia z typową rosyjską niedbałością. Zresztą w Turcji również często dochodzi do katastrof budowlanych - to zdanie jednej z Rosjanek. - W Moskwie za łapówkę wszystko przejdzie, nawet konstrukcja wykonana z pudełek od zapałek - dodaje inny mieszkaniec rosyjskiej stolicy. Na miejscu tragedii tysiące moskwian składa kwiaty i zapala znicze.