Uciekają od biedy, przemocy i beznadziei. Na drodze do "raju" muszą pokonać wiele niebezpieczeństw. Wielu nigdy nie dociera do celu. Według oficjalnych statystyk każdego roku 140 tys. imigrantów z Ameryki Środkowej próbuje przedostać się przez Meksyk do Stanów Zjednoczonych. Organizacje pozarządowe szacują ich liczbę na trzykrotnie wyższą. Międzynarodowa Organizacja Migracji (OIM) określiła Meksyk jako jeden z najważniejszych szlaków migracyjnych na świecie. "Bestiami", a także "Pociągami śmierci" i "Pożeraczami imigrantów", nazywane są pociągi towarowe wyruszające z południowej granicy Meksyku do centrum kraju. Każdego roku podróżuje nimi 50 tys. najbiedniejszych imigrantów. Aby uniknąć deportacji w przypadku zatrzymania, większość nie ma przy sobie żadnego dokumentu. Nikt się o nich nie upomina. Są bezbronni, okradani, gwałceni, porywani i mordowani. Ruch pociągów wstrzymano 17 czerwca po zniszczeniu mostu w Loma Bonita, w stanie Oaxaca, przez huragan Carlota. Ok. 3,5 tys. "podróżnych" bez dokumentów oczekiwało na przywrócenie ruchu w mieście Coatzacoalcos, w stanie Veracruz. Meksykańskie władze i organizacje społeczne starały się ulżyć ich losowi. Pod mostem urządzono prowizoryczny obóz, organizowano posiłki. Veracruz to jeden z głównych punktów przerzutowych na szlaku z Ameryki Środkowej do USA. Region jest też sceną krwawej wojny pomiędzy kartelami Los Zetas i PacĄfico czerpiących zyski m.in. z nielegalnych imigrantów. Imigranci mają powody do obaw o własne życie. W lipcu 2011 r. prokuratura wskazała na Los Zetas jako autorów morderstw w północnym stanie Tamaulipas. W zbiorowych mogiłach znaleziono 72 ciała imigrantów, za których nikt nie zapłacił okupu. Według raportu meksykańskiej Narodowej Komisji ds. Praw Człowieka (CNDH), w okresie od września 2008 do lutego 2009 r. odnotowano 9 758 porwań imigrantów. Z raportu wynika, że najwięcej - 67 proc. uprowadzeń przypadało na obywateli Hondurasu; 18 proc. Salwadoru; 13 proc. Gwatemali, a reszta to mieszkańcy Nikaragui, Ekwadoru, Brazylii, Chile, Kostaryki i Peru. W statystykach z okresu pomiędzy kwietniem a wrześniem 2011 r. zarejestrowano ogółem 11 333 porwań. W ocenie meksykańskiego Krajowego Instytutu Migracji (INM) w latach 2005 - 2010 liczba imigrantów z Ameryki Środkowej zmniejszyła się z uwagi na wzrost przemocy w Meksyku, zaostrzenie kontroli na amerykańskiej granicy i spowolnienie gospodarcze w USA. Ostatnio jednak znów zaczęła wzrastać. "Spowodowała to bieda, głód, marginalizacja społeczna, brak opieki zdrowotnej i powszechna przemoc w regionie wywołana przede wszystkim działalnością meksykańskich karteli" - wylicza przyczyny odwrócenia trendu dr Maria Elena Jarquin, z Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego Meksyku. Krajem szczególnie cierpiącym przez przemoc jest Honduras. Stołeczna "La Tribuna" informuje, że w 2010 r. kraj ten zanotował najwyższy na świecie współczynnik zabójstw: 82,1 na każde 100 tys. mieszkańców (dla porównania w USA ten wskaźnik wynosi 5). Nie powinno więc dziwić, że największy odsetek imigrantów z Ameryki Środkowej pochodzi z tego kraju. Spada natomiast stale liczba meksykańskich imigrantów. Raport Centrum Hispano Pew z Waszyngtonu dowodzi, że w ciągu ostatnich 5 lat więcej Meksykan wróciło do ojczyzny niż wyemigrowało do USA, gdzie w czasie kryzysu trudniej zdobyć im pracę w budownictwie i rolnictwie. Między październikiem 2011 a majem 2012 r. amerykańska Straż Graniczna zatrzymała 56 637 nielegalnych imigrantów, w większości z krajów Ameryki Środkowej oraz 188.467 Meksykanów. Meksyk protestuje przeciw złemu, wręcz niehumanitarnemu, traktowaniu swoich obywateli przez USA. Jednak nikt nie troszczy się o imigrantów z innych krajów latynoskich przejeżdżających przez meksykańskie terytorium. W celu poprawy ich statusu organizacje pozarządowe domagają się zmian w prawie migracyjnym, wprowadzenia wiz tranzytowych lub w ogóle zniesienia obowiązku wizowego. Władze Coatzacoalcos przyjęły przywrócenie ruchu pociągów 11 lipca z wielką ulgą. Odetchnęli też sami imigranci, którzy spróbują teraz przekroczyć amerykańską granicę. Jedyny majątek wielu z nich to pieniądze przeznaczone na opłacenie przemytników, każących sobie dziś płacić nawet 7 tys. dolarów.