"Cóż, mam wiadomość dla Bloomberga: Amerykanie mają dość miliarderów kupujących wybory" - oświadczył Sanders, senator ze stanu Vermont, na wiecu wyborczym w Nevadzie. Głoszący socjalistyczne poglądy Sanders w ostatnich dniach nasilił krytykę byłego burmistrza Nowego Jorku. Jego zdaniem, nie jest on w stanie wykrzesać wśród sympatyków Partii Demokratycznej entuzjazmu potrzebnego do pokonania ubiegającego się o reelekcję Donalda Trumpa. Bloomberg już na trzecim miejscu Bloomberg, którego majątek szacuje się na ponad 60 mld dolarów, na kampanię wyborczą wydał dotychczas ok. 400 mln dolarów - podaje portal ABC News. Same jego styczniowe telewizyjne spoty wyborcze pochłonęły ok. 200 mln dolarów. Przynosi to efekty w ogólnokrajowych sondażach. W wielu z nich Bloomberg plasuje się już na trzecim miejscu wśród demokratów, za Sandersem oraz byłym wiceprezydentem USA Joe Bidenem. "Kupowanie drogi do prezydentury" Finansowanie kampanii z własnych środków spowodowało, że Bloomberg nie uczestniczył w dotychczasowych telewizyjnych debatach demokratów. Ich reguły jednak zmieniono i miliarder prawdopodobnie wystąpi w środowej debacie w Las Vegas, co budzi oburzenie Sandersa. Jak wskazuje agencja AP, oprócz Sandersa, również inni pretendenci do nominacji demokratów - Biden, senator ze stanu Minnesota Amy Klobuchar, senator z Massachusetts Elizabeth Warren i były burmistrz miasta South Bend, Pete Buttigieg - oskarżają Bloomberga o "kupowanie drogi do prezydentury". Po prawyborach w Iowa i New Hampshire w wyścigu o prezydencką nominację demokratów prowadzi Buttigieg, a tuż za nim znajduje się Sanders. Bloomberg w swojej kampanii koncentruje się na tzw. Superwtorku, który przypada 3 marca. W ten dzień prawybory odbędą się w kilkunastu stanach. W prezydenckich wyborach Amerykanie głosować będą 3 listopada. Z Waszyngtonu Mateusz Obremski