- uważany za faworyta wyborów - wystosował do prezydenta Giorgio Napolitano, prosząc go o interwencję. Według byłego premiera karty zostały źle zaprojektowane, ponieważ 16 symboli poszczególnych partii umieszczono tak blisko, że stawiając pod poszczególnym logo znak "x" bardzo łatwo zaznaczyć przez pomyłkę sąsiedni znak. To zaś może oznaczać unieważnienie głosu. Szef odpowiedzialnego za organizację wyborów ministerstwa spraw wewnętrznych Giuliano Amato odpowiedział Berlusconiemu, że karty do głosowania zostały wydrukowane zgodnie z rozporządzeniem podpisanym dwa lata temu właśnie przez jego rząd. Minister Amato uważa zarzuty za absurdalne. Przypomniał, że na dekrecie z marca 2006 roku w sprawie wydruku kart wyborczych widnieje podpis Berlusconiego. - Nie oczekuję, żeby wszyscy znali prawo, ale niech zna je przynajmniej ten, kto je uchwala - oświadczył zirytowany szef MSW. Następnie odnosząc się do hipotez o możliwości sfałszowania wyników dodał: "Nie stoję na czele bandy łotrów, a Włoch nie należy przedstawiać jako kraju codziennych oszustw". Pisząc w niedzielę o apelu byłego premiera dziennik "La Repubblica" przypomina, że jest on wyjątkowo wyczulony na kwestię oszustw wyborczych. W dalszym ciągu Silvio Berlusconi uważa, że dwa lata temu wyniki poprzednich wyborów zostały sfałszowane i tylko dlatego utracił on władzę.