Doniesienia, że na fotografiach widać ówczesnego premiera Czech, potwierdził sam Mirek Topolanek. Były premier przyznał, że to on został sfotografowany w negliżu w rezydencji Silvio Berlusconiego na Sardynii, ale dodał, że opublikowane zdjęcie z jego osobą jest fotomontażem. Skandal, który dotychczas wprawiał w zakłopotanie jedynie Włochów, stał się skandalem międzynarodowym. Willa Berlusconiego jest bowiem miejscem odwiedzanym przez wielu polityków. Premier Włoch jest oburzony, Włosi domagają się, by ustąpił ze stanowiska, a "El Pais" tłumaczy, że cały ten skandal związany z publikacją zdjęć jest "w interesie publicznym" - informuje "The Times". Berlusconi uważa jednak, że to atak nie tylko na jego prywatność, ale również na prywatność jego gości. "Nie obawiam się niczego. To są niewinne zdjęcia, nie ma żadnego skandalu, ale niewątpliwie ktoś w agresywny sposób naruszył moją prywatność " - mówi. Zdjęcia wykonał fotograf Antonello Zappadu, który niedawno usiłował sprzedać je kilku tygodnikom za 1,5 miliona euro. Do ich publikacji usiłował nie dopuścić premier Berlusconi kierując pismo do głównego inspektora ochrony danych osobowych i - jednocześnie - wniosek do prokuratury. Ta zaś nakazała konfiskatę około 700 zrobionych przez Zappadu zdjęć. Jednak jak się okazało niektóre z nich trafiły do prasy. EKM