Berlusconi zdołał przekonać mającą mocną na północy kraju pozycję Ligę, by razem poszli do lutowych wyborów deklarując zamiar rezygnacji z kandydowania na szefa rządu. To, jak podkreśla wtorkowa prasa, cena, jaką lider centroprawicy musi zapłacić za ponowny sojusz z prawicowym ugrupowaniem, chcąc zwiększyć swoje szanse w wyborach. Medialny magnat i były trzykrotny premier chce zostać ministrem gospodarki. Berlusconi oświadczył, że będzie jedynie przywódcą koalicji obu sił, które nazwał "umiarkowanymi". Tu jednak - zauważają gazety - kończy się porozumienie Ludu Wolności z Ligą, gdyż nadal partie spierają się o nazwisko kandydata na premiera. Podczas gdy Berlusconi zaczął ponownie forsować kandydaturę sekretarza generalnego Ludu Wolności Angelino Alfano, byłego ministra sprawiedliwości w swym rządzie, Liga Północna wskazuje byłego szefa resortu finansów w tym gabinecie Giulio Tremontiego. Ostatecznie, jak postanowiono, nazwisko kandydata tego bloku na premiera ma zostać ogłoszone "w razie zwycięstwa" w wyborach. Według najnowszego sondażu Lud Wolności Berlusconiego może liczyć na 18-19 procent głosów, a Liga Wolności - 6 procent. To dałoby blokowi centroprawicy drugie miejsce w wyborach, po centrolewicowej Partii Demokratycznej, na którą chce głosować około 39 procent Włochów. Poparcie dla koalicji sił centrum, skupionych wokół ustępującego premiera Mario Montiego wynosi obecnie 15 procent. Lud Wolności i Liga Północna zawarły wyborczy sojusz po raz czwarty od 1994 roku, po tym gdy współtworzyły trzy poprzednie rządy Berlusconiego. Ich drogi rozeszły się przed rokiem, gdy Liga Północna sprzeciwiła się powstaniu rządu Mario Montiego i przez całą jego kadencję występowała przeciwko gabinetowi ekspertów. Komentatorzy prasy są zgodni, że Berlusconi musiał szukać porozumienia z Ligą Północną chcąc uratować swoją tracącą poparcie centroprawicę przed poważną porażką w wyborach. Z tego samego powodu uczyniła to Liga. Podczas gdy część polityków i wyborców partii byłego premiera poparło koalicję skupioną wokół Montiego, Liga zaczęła tracić raptownie poparcie w rezultacie ujawnianych od kilku miesięcy przez media skandali finansowych w jej szeregach. W ich wyniku z kierowania separatystyczną formacją zrezygnował jej założyciel, weteran włoskiej polityki Umberto Bossi.