Szef włoskiego rządu złożył takie zapewnienie w oświadczeniu telefonicznym przekazanym przez głośniki uczestnikom konferencji jego partii Lud Wolności, która obraduje w niedzielę w Rzymie. "Przysięgam na moje dzieci i wnuki (...), że nie dostałem ani dolara" i "zawsze pracowałem dla dobra Włoch" - zapewnił premier swych kolegów partyjnych. W ten sposób szef włoskiego rządu zareagował na rewelacje Wikileaks, według których ambasador Gruzji w Rzymie powiedział, iż jego rząd podejrzewa, że premier Rosji Władimir Putin obiecał Berlusconiemu pewien procent z zysków, jakie przyniesie rurociąg gazowy budowany przez Gazprom wspólnie z włoskim przedsiębiorstwem ENI. Włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini również zaprzeczył w programie TV, transmitowanym w sobotę, jakoby Włochy uzależniły się od Rosji w dziedzinie energetyki, jak utrzymują niektórzy amerykańscy dyplomaci w depeszach wysyłanych do Waszyngtonu i opublikowanych przez Wikileaks. Berlusconi oświadczył w niedzielę, że zdaje sobie sprawę, iż wcześniej czy później będzie musiał odejść z polityki, ale nie przekaże steru władzy obecnym politykom, lecz jedynie nowej generacji. Berlusconi powiedział: "Jestem świadomy tego, że osiągnąłem już pewien wiek i że wcześniej czy później będę się musiał wycofać, ale uczynię to dopiero wówczas, gdy urzeczywistnię mój program i przekażę ster władzy nie fałszywym nowym politykom, którzy prokurują jedynie katastrofy, lecz nowemu pokoleniu poważnych, młodych i dobrze przygotowanych polityków". Premier Włoch wygłosił tę deklarację, nawiązując do zbliżającego się głosowania nad wotum zaufania dla jego rządu, które odbędzie się 14 grudnia i może doprowadzić do upadku gabinetu. Postawienie sprawy wotum zaufania stało się niezbędne po tym, gdy jeden z jego głównych sojuszników w partii Lud Wolności, Gianfranco Fini, wystąpił z partii rządowej i założył własne ugrupowanie. Fini, który od dawna krytykował "wodzowski" styl Berlusconiego w kierowaniu partią, wspólnie z przywódcą Unii Centrum (UDC), politykiem o profilu chadeckim Pier Ferdinando Casinim, oraz innymi ugrupowaniami wywodzącymi się z chrześcijańskiej demokracji zgłosił wniosek o wotum nieufności dla rządu Berlusconiego. Mogą oni doprowadzić do upadku rządu, jeśli 14 grudnia nie zagłosują za wotum zaufania dla niego. - Nie sposób zrozumieć, jak może istnieć tak liczna grupa naiwnych popierających tych pretendentów do roli liderów politycznych - zaatakował Berlusconi swych przeciwników. Włoski premier powiedział do uczestników konferencji partyjnej w Rzymie, że Casini kieruje się wyłącznie chęcią zajęcia jego stanowiska, podczas gdy Fini, jak dał do zrozumienia, nie wymieniając go z nazwiska, to ktoś "kompletnie niekoherentny". - Ci panowie ze względu na swe osobiste ambicje sprzymierzają się teraz z lewicą i chcą oddać lewicy rządy kraju. Włosi powinni zdawać sobie z tego sprawę! - ostrzegał Berlusconi.