W rozpowszechnionym w środę przesłaniu do swych zwolenników z ruchu Promotorzy Wolności premier oświadczył, że nie jest zamieszany w nakłanianie do prostytucji, tym bardziej - dodał - nieletnich. "Nie było niczego, czego powinienem się wstydzić" - stwierdził Berlusconi, odnosząc się do ujawnionych akt prokuratury, według których w jego domach dochodziło do prostytucji. Dochodzenie, jakim został objęty, nazwał "bardzo ciężkim atakiem pewnych prokuratorów, którzy podeptali prawo w celach politycznych przy wielkim medialnym rozgłosie". Berlusconi podkreślił, że główna bohaterka skandalu, nieletnia do niedawna Ruby, uczestnicząca w przyjęciach w jego domu, "oświadczyła adwokatom i tysiące razy wszystkim włoskim i zagranicznym dziennikom, że nigdy, ale to przenigdy" nie miała z nim stosunków seksualnych. Wyjaśnił, że Ruby mówiła, że ma 24 lata. W opinii premiera Włoch w sprawie Ruby uruchomiono operację, jakby wymiar sprawiedliwości miał do czynienia z kamorrą albo cosa nostrą. Ponadto, według niego, doszło do naruszenia "podstawowych praw konstytucyjnych". "Jestem spokojny, rząd będzie dalej pracował" - zapewnił Berlusconi. Zapowiedział, że jednym z jego celów jest zagwarantowanie tego, aby "lewicowi sędziowie nie mogli więcej pozbyć się tego, kto został wybrany przez obywateli". Szef rządu zadeklarował, że chciałby natychmiast złożyć zeznania, ale - jak dodał - nie może "stawić się przed sędziami, którzy nie mają kompetencji" w tej sprawie i którzy "chcą wykorzystać ją jako narzędzie walki politycznej".