Mimo groźby kryzysu koalicji szef rządu wyraził przekonanie, że po raz kolejny jego gabinet otrzyma wotum zaufania. W przesłaniu do działaczy swej partii Lud Wolności z miasta Monza Berlusconi podkreślił: "Jestem pewien, że będziemy mieli większość, by przeprowadzić reformy, o które prosi nas Europa". - Idziemy naprzód i pokonamy przeszkodę w postaci wotum nieufności - powiedział premier, odnosząc się do zamiaru złożenia przez centrolewicową opozycyjną Partię Demokratyczną wniosku w tej sprawie. - Jeśli parlamentarne gry doprowadziłyby do przewrotu koalicyjnego, w wyniku którego lewica doszłaby do władzy, to nie będzie to demokracja - ocenił Berlusconi w przeddzień kluczowego dla przyszłości jego rządu głosowania w Izbie Deputowanych nad sprawozdaniem z wykonania budżetu w 2010 roku. W związku z odejściem grupy niezadowolonych polityków z Ludu Wolności pod znakiem zapytania stanęła możliwość wygrania przez jego centroprawicową koalicję jakiegokolwiek głosowania. Berlusconi stwierdził, że wciąż zabiega o głosy tychże niezadowolonych, którym wcześniej zarzucał zdradę. Wcześniej w ciągu dnia Berlusconi stanowczo zdementował pogłoski, jakoby zamierzał podać się niebawem do dymisji. Już te pogłoski jednak sprawiły, że giełda w Mediolanie zareagowała wzrostami. Gdyby we wtorek rząd przegrał głosowanie nad sprawozdaniem budżetowym, czego obserwatorzy nie wykluczają, to premier będzie zabiegał o wotum zaufania w Senacie podczas głosowania nad pakietem ws. stabilizacji finansów. Jednak, jak się podkreśla, Berlusconiego najbardziej martwi inny scenariusz. Według Ansy obawia się on, że po ewentualnej wtorkowej porażce koalicji w Izbie prezydent Giorgio Napolitano będzie wnioskował o przeprowadzenie głosowania nad wotum zaufania dla rządu w obu izbach parlamentu. To by zaś mogło oznaczać rychły upadek gabinetu Berlusconiego i rozpoczęcie konsultacji w sprawie powołania nowej Rady Ministrów, a także koniec ery "berlusconizmu" we włoskiej polityce.