Szef włoskiego rządu, który przyleciał na wyspę, by osobiście przekonać się o skali kryzysu imigracyjnego, w jakim jest pogrążona, ogłosił: "W ciągu 48-60 godzin na Lampedusie pozostaną tylko stali mieszkańcy". Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami rządu uciekinierzy zostaną rozwiezieni statkami do ośrodków, baz, koszar i miasteczek namiotowych w innych punktach Włoch. "Wszędzie zostaną przywrócone normalne warunki" - powiedział Berlusconi, zwracając uwagę na skalę "degradacji" otoczenia. Zapewnił, że strona włoska otrzymała od władz Tunezji, skąd przypływają nielegalni imigranci, zapewnienie o tym, że będą one patrolowały porty i wybrzeża, aby powstrzymać ruch łodzi. Następnie ujawnił: "Kupujemy także kutry rybackie od Tunezyjczyków po to, aby nie mogły być wykorzystane do przerzutu ludzi". "To zaś oznacza, że kiedy wycofam się z polityki, wezmę jeden kuter i będę sprzedawał świeże ryby" - zażartował premier. "Mamy zapewnienie o gotowości przyjęcia wszystkich Tunezyjczyków, których uda nam się odesłać" - oświadczył szef rządu. Dodał, że zamierza zrealizować plan, który sprawi, że "wyspa będzie miała kolory" słynnego kurortu Portofino. "Powierzyliśmy telewizjom RAI i Mediaset zrobienie materiałów, które przyciągną Włochów na Lampedusę, która zawsze była rajem i znowu nim będzie" - obiecał Berlusconi. "Zajrzałem do internetu i kupiłem dom przy plaży Cala Francese. Nazywa się Dwie Palmy. Ja też będę mieszkańcem Lampedusy" - powiedział premier, oklaskiwany przez mieszkańców.